A.Modigliani - Nude

Tropy...
Ślady stóp...
Zostaw ślad...

Dzieje...
2005
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2004
grudzień

Zagubieni...
K!jo
Rien...
Moonwalkers...
Rozmawiamy
Ach te żony...
Nikegirl
Zapiski teściowej
Elf
Ktosiulka
Prophet of Doom
Outsiderka
Wiepszowinka
Sayoko
Sabina
Chłopczysko
Amaralis
Biedronka

Wizje...
Picasso
Malczewski
Zatrzymane w czasie...
Zatrzymane w czasie II...
Widok z mojego okna
Moje misto, moj sen...

Talk.pl

Słowem
wyżłobiłeś ranę
popłynęły łzy

ktoś powiedział, ze są krwią duszy
moja dusza krawi
choć nawet łzy nie chcą płynąć
przyduszone setką wymówek
i papierowym usmiechem przyklejonym do ust

nędzna prowizorka
poskłdana niezdarnie krucha jak domek z kart

Nie widzisz...
nie chcesz widzieć
bo przecież liczy sie to
że mam uśmiech na ustach...
Ailene

... Mów do mnie jeszcze...
Za taką rozmową
tęskniłem lata...
Każde twoje słowo
słodkie w mem sercu wywołuje dreszcze -
mów do mnie jeszcze...
Mów do mnie jeszcze...
ludzie nas nie słyszą
Słowa twe dziwnie poją i kołyszą,
Jak kwiatem, każdem słowem twem się pieszczę-
Mów do mnie jeszcze...
K. Przerwa-Tetmajer

Znowu daleko, smutnie...
śnieg przez szyby pełza
i noc przycichłym wichrem szarpie gwiazdy w więzach,
i znowu daleko, smutnie...
i znowu nie wrócisz z dalekich pól zapachem -
szorstką wonią mrozu,
oczu mi nie zasłonisz ciepłym, słodkim łachem -
- niebem przycichłym łzami i powrotem...
Nie przyjdziesz szeleszczącą ciszą w magłach drogami
(wieczór spłynie kolędą daleką, daleką)
i będziemy we dwoje tylko, smutni, sami,
ja i mrok beznadzieji...
i ty gdzieś nad nami...
K.K. Baczyński

Ty jesteś moje imię i w kształcie, i w przyczynie,
i moje dłuto lotne.
Ja jestem, zanim minie wiek na koniu-bezczynie,
ptaków i chmur zielonych złotnik.
Ty jesteś we mnie jaskier w chmurze rzeźbiony blaskiem
nad czyn samotny.
Ja z ciebie ulew piaskiem runo burz, co nie gaśnie,
każdym życiem i śmiercią stokrotny.
Ty jesteś marmur żywy, przez który kształt mi przybył,
kształt w wichurze o świcie widziany,
który o mleczne szyby buchnął płomieniem grzywy
i zastygł w dłoni jak z gwiazdy odlany.
I jesteś mi imię ruchów i poczynaniem słuchu,
który pojmie muzykę i sposób,
który z lądu posuchy wzejdzie żywicą-duchem
w łodygę głosu.
1 III 42 r.
K.K. Baczyński

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szapcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chrusniak malinowy trwał wciąż dookoła.
B.Leśmian

Link :: 02.06.2005 :: 08:23

Akcja "Suszenie Pratchetta"

No niestety jakby malo bylo szkod moje okno przecieklo. Glupia Madzia oczywiscie, bo gdziezby indziej, wlasnie tam stawiala pozyczone ksiazki. Od poniedzialku latam z suszarka do wlosow i susze Pratchetta. Pol biedy byloby, gdyby nalezal on do mnie, troche wiecej niz pol, gdyby byla to ksiazka mojego honey, ale nie... kuzwa... moje genialne jhoney pozycylo ja od kogos, a potem mi. Problem polega na tym, ze wrecznie znosze tego kogos...
Wrczoraj caly cholerny wieczor siedzialam z zelazkiem i strona po stronie prasowalam Pratchetta. Jeszcze opazylam sie w palec okladka, bo folia nieco nagrzala sie. Taka mala obserwacja fizyczna: papier kiepsko cieplo przewodzi.
Uciekam bo dzisiaj jebana akcja "Pszczólki". Jakby babcia nie miala kogo zabrtac to tych pierdolonych owadow tylko mnie. I oczywiscie skonczy sie na tym, ze bede sterczec ptrzy jebanych ulach i latac jak ze sraczka z ramkami. Kurwa... za jakie grzechy...?

Ailene
Komentuj(5)


Link :: 02.06.2005 :: 20:10

Akcja "Pszczoły"

To po prostu trzeba byc mna... nie porzadlily mnie pszczoly, nie dostalam nieprzewidzianych reakcji alergicznych, nie wpadlam w dziure zakryta trawa i nie zlamalam nogi... Los mi sprzyjal... szkoda tylko, ze moj brak wyobrazni dziala totalnie wbrew losowi... Takim smiesznym narzedziem odsklepialam wosk z ramek. Wygladalo jak widelec, tylko ze mialo "kolce" (nie wiem jakiego slowa uzyc) w wiekszej ilosci, dluzsze i bardziej ostre. Wbilam je chyba za gleboko, bo nie chcialy wyjsc. Z calej sily pociagnelam je, wosk poscil i widelki wbily mi sie w nos. Mam trzy piekne czerwone, podbiegle krwia dziuki, na samym czubie nosa... Boli... W dodatku cala przesiaknieta jestem dymem... ble... Oczywiscie nie obylo sie latania jak ze sraczka z ramkami. Ale mnie plecy napieprzaja... (obiecuje nie bede juz wiecej bluzgac... chyba ze znow cos mnie ostro podkurzy).
Hmmm juz nie jestem zla... to cale wybieranie miodu to chyba zlo konieczne... choc ma tez pozytywne aspekty. Babcia zawsze cos rzuci he he. Mozna pojesc pylku kwiatowego zmieszanego z miodem... normalnie cos pysznego, najlepszy jest czerwony... hmmm gorzej z ramkami z pylkiem, zostaly zdewastowane przeze mnie i widelki. Poza tym opowiedzialam babci o ojcu. O tym, ze skacze w okol innych osob, siedzi calymi dniami na necie, w ogole nie interesuje sie nami, a gdy tylko zwroci mu sie uwage to awanturuje sie o wszystko. Moze ona, kobieta o sile perswasji porownywalnej z NKWD cos zdziala...
Idem odpoczywac, jutro koszmaru ciag dalszy...


Ailene
Komentuj(6)


Link :: 04.06.2005 :: 23:44

Do not touch! High voltage

Przezylam akcję "Pszczółki"... tylko moj prawa reka starcila proporcje. Chyba z piec upierdzielilo mnie przez rekawice. Za to juz nie stawrzalam niebezepieczenstwa dla samej siebie, choc mam pokaznego siniaka na kolanie. Efekt bliskiego spotkania ze skrzynkę.
Zdarzylo mi sie byc dzisiaj uczestnikiem dziwnego zdarzenia. Dla kogos moze sie ono wydac blache i glupie, jednak dla mnie bylo dziwne. Podeszlam do stoiska ze sztuczna bizuteria. Kilka krokow dalej dziewczyna obslugujaca je, plotkowala z kolezankami. Gdy tylko mnie zauwazyla podeszla i spytala czym moze sluzyc. Ogladalam tylko. Odwrocilam sie, powiedzialam jej to i podziekowalam. Nagle ni stad ni z owad zaczela poprawiac mi kolczyka. Stwierdzila, że przekrzywil sie i powiedziala, ze dziwnie sterczy, poczym wyprostowala go. Stalam lekko zaskoczona i zaczelam sie smiac, podziekowalam i poszlam. Moze i nie bylo w tym nic dziwnego, jednak ona byla zupelnie obca. Jakos mi sie tak utarlo, chociaz moze jestem dziwna i aspoleczna, ze obcych sie nie dotyka, nie poprawia, nie zbliza sie do nich na odleglosc blizsza niz dlugosc ramienia. Obcy to obcy i powinno sie trzymac dystans zarowno fizyczny jak i slowny i kazdy inny. Jeszcze jedno zaskoczylo mnie w tej dziewczynie, jej spotanicznosc i odwaga. Nie mialabym odwagi podejsc do kobiety, ktorej cos sie przekrzywilo i ot tak sobie zaczac poprawiac.
Nie wiem skad sie to wzielo, taki spoleczny przymus izolacji. Taka strefa bezpieczenstwa, ktrej nikt nie ma prawa przekroczyc, dopuki nie dostanei od nas zezwolenia. Az tu w jednej chwili zupelnie obca osoba przelamuje ja i wcale nie ma zlych zamiarów.
A moze to ja jestem tak strasznie niedotykalska... jak bylam mala to przytulalam sie tylko do najblizszej rodziny, nawet przyjaciolki mogly mnie co najwyzej trzymac za reke. A i jeszcze musily miec czyste i idealnie suche dlonie, wszelki inny kontakt budzil we mnie lek. Teraz sie przelamalam troszke, obejmowanie i prztulanie bliskich mi osob juz nie jest dla mnie katorga, choc nadal denerwuje sie, gdy ktos nieznajomu styka sie ze mna ramieniem. Ja jakas dziwna jestem...

Ailene
Komentuj(8)


Link :: 06.06.2005 :: 21:09

Wind of changes

Kurde nie dosc, ze moj komp jest w naprawie, to jeszcze net sie pierdzieli. Caly dzien dzisiaj nie bylo. Chyba jeszcze lecza skutki huraganu... Przeszlam dzisiaj przez stary park... Prawie go nie ma. Jakies niedobidki drzew na obrzezach, ktore oparly sie sile wiatru... Sam srodek juz nie stoi sobie i nie szumi, leza tak gesto, ze trudno jest przejsc... A bylo tam tak pieknie...
Ostanio cos sie zmienilo, cos peklo... we mnie. Dogadalam sie z babcia. Chyba przeciera sie babiera, ktra kiedys wytworzylam. Jak bylam mala nie umialam sie pogodzic, ze sposobe postrzegania swiata babci. Wlasciwie nawet nie postrzegania, a wyrazania. Babcia zawsze mowila to co jej sie podoba, nie zwarzala na to czy jest to kulturalne i taktowne. Epitety i okreslenia jakimi obrazowala moj wyglad, najzwyczajniej mnie ranily. Przez dlugi czas separowalam sie od niej jak moglam. Jednak ostatnio jest inaczej. Zaczelysmy rozmawiac. O wszystkim... o osobowsci facetow z rodu mojego ojca. O tym jak zarowno on, dziadek jak i pradzidek uprzykrzali i uprzykrzaja zycie swoim zonom... O tym, ze poczotkowo bywaja czarujacy i elokwentni, a potem zminiaja sie nie do poznania. O tym, ze wola towarzystwo obcych ludzi, dla obcych wszystko, a rodzine olewaja jak moga... Jedna rzecz jest dla mnie zadziwiajaca. Dziadek totalnie zatrul babci zycie, jednak ona nigdy o tym nie mowi. Wspomina tylko, ze byla przez niego nieszczesliwa, ze zawiodla sie. Jednak nigdy sie nie zali. choc teraz odbija sobie na nim... Szczerze podziwiam ja. Zycie nie szczedzilo jej. Malzenstwo... rodzenstwo wypielo sie na nia i wywalili ja z domu, gdy przyszlo do podzialu ziemi poozostalej po rodzicach, wypdek dziadka, potezne dlugi... Jej lekiem na wszystko byla praca. Do tej pory jej to zostalo. Pszczoly, pieczenie ciast, ogrodek, owoce, orzechy... Zdecydowanie nie wrodzilam sie w nią...
Zmeczona jestem. Jutro malowanie płotu, a w srode do onkologa. Troche sie boje, chociaz to tylko pieprzyki. Na moje nieszczescie mam ich zbyt duzo... Nie martwie sie, bedzie dobrze! Nie martwie sie, bedzie dobrze! Nie martwie sie, bedzie dobrze! Nie martwie sie, bedzie dobrze!

PS: Cholera kolejna reklama. Jak juz kiedys napisałam, najlepsza reklama bloga jest INTELIGENTNY komentarz jego wlasciciela! Skad wiesz jaki jest blog, skoro nawet go nie przeczytalas/es? Z falszywymi koplementami to pod inny adres!

Ailene
Komentuj(6)


Link :: 08.06.2005 :: 21:23

Nothing interesting

Zyje i zyc bede... Tak sie dziwnie poczulam. Kazali mi podpisac jakis dokumenty, podac imie i nazwisko osoby, ktra moze odebrac wyniki. Linijka, mniejszym drukiem pod spodem "osoba ta jest rownież upowazniona do odebrania dokumentacji w razie smierci"... Takie dziwne uczucie...
Oczywiscie Polska nie byla by Polska gdyby sluzba zdrowia zadziala jak powinna. Najpierw lekarz spoznil sie czterdzieci minut. Pod drzwiami stado pacjentow, my prawie na koncu kolejki. Wciagnelam Harrego Pottera i twaardo czytam. Przychodzi lekarz, spoko teraz szybciej juz pojdzie. Godzine pozniej wchodzimy do gabinetu, a lekarz wychodzi bo ma obchod. Czekamy kolejne polgodziny. Wreszcie udaje sie nam dostac do gabietu. Pokazuje lekarzowi pieprzyki. Przejechal palce, spojrzal i kazal mi sobie isc. Dwie bite godziny spedzialm tylko po to by podciagnac koszulke... No... kategorycznie zakazal mi sie opalac. To nic, ze inna lekarka byla nimi porzadnie zaniepokojona, zwlaszcza, ze jeden jest w miejscu, w ktorym nieustannie ociera sie o ubranie. Do chirurga nie wysłała mnie tylko dla tego, ze zmienily sie procedury i japierw trzeba isc do poradni onkologicznej. Prawda jest taka, ze nie odeslal mnie dlatego, ze pieprzyki nie sa grozne, tylko dla tego, ze oszczedza sie na pacjentach. W grudniu podobna sytuacje miala siostra moja, niepokojace pieprzyki i odeslana z kwitkiem. W zasadzie nie wkurza mnie to ze nie ma kasy, tylko to, ze nie mowi sie pacjentom prawdy. Co innego gdyby prosto w oczy powiedzial, ze sa powazniejsze przypadki i zeby usunac je prywatnie, a nie wciskal mi kit, ze wszystko jest ok. A tak swoja droga to wine ponosi pierdolony system naszego kochanego kraju, gdzie placi sie grube skladki, za ktore genialni politycy kupuja samoloty (albo wypychaja sobie kieszenie), ktore i tak pewnie beda rdzewiec na jakis zapyzialych lotniskach, nieuzywane, z racji tego ze jednostki sie teraz zamyka.
Zmykam zaraz spac. Cala noc snily mi sie jakies glupoty. Wluczylam sie z moja kolezanka H. i Kijo (mimo,ze nigdy jej nie widzialam, ani nie spotkalam) po jakis cmentarzach w nocy, poklocilam sie o cos z H. Ostrno... nawet nie wiem o co... Pozniej znalazlam sie jakims sposobem w gorach i spadla lawina. Na stokach bylo mnostwo ludzi, tylko mi udalo sie schowac. Zasypalo wszystkich. Pojawily sie jakies dziwne, ubrane na czarno zakapturzone postacie. Myslalam, ze pomoga mi odkopywac tych ludzi, lecz oni tylko stali i patrzyli. Zaczelam odgarniac snieg, niestety nikt nie przezyl, odkopywalam tylko zamrozone ciala... To strasznie glupie i dziecinne, ale ucieklam do mamy. Ona jest jedna z tych niewielu osob, ktore potrafia odgonic zle sny...

Ailene
Komentuj(5)


Link :: 12.06.2005 :: 00:13

Full of broken thoughts, I cannot repair...

Nie umiem, nie potrafię... choc chcialabym, wszystko wraca. Czarne mysli, brak planow, brak przszlosc... Ciemnosc, pustka... Tlumy ludzi nie ze mna, nie przy mnie, obok mnie... Tlumy ludzi, ktorych oskarżam, ze nie rozumieja... choc po prostu nie wiedza, wiec jak maja rozumiec? Znowu nie potrafie odnaleśc siebie...

Zgubilam swoja dusze...?
Nie...
Zatrzasnela się w muszelce zobowiazan
Zasklepionej normalnoscia
szara az do bolu
Egzekwowana na milion sposobów
przez swiat...
Ucieka czarnym tunelem
scigajac krople swiatla
wciaz trafia na szklana szybe...



Ailene
Komentuj(6)


Link :: 12.06.2005 :: 23:55

I will watch the stars go out...

Kolejny dzien walcze z myslami. O nic. Znowu szara pustka poprzetykana przeblyskami swiatla - kontaktem z ludzmi. Tylko oni czynia to wszystko znosnym.
Moj sen niedawny... o mnie, Kijo i H. Klocilam sie wtedy z H. Proroctwo...? Moze... Zerwała ostatnio z chlopakiem. Szkoda, ze moj musi ja pocieszac... Znaja się od dawna, wyswatała nas, a teraz? Nie wiem co robic. Z jednej strony to moja przyjaciolka, a drugiej jego tez kocham, nie chce sie nim dzielic. Instynktownie jej unikam, dla niego jestem opryskliwa i humorzasta. Czuje sie jak piate kolo u wozu gdy jestem z nimi obojgiem. Tak jakby to oni stanowili pare, a ja bylam ta trzecia. Bez sensu...
Dziekuje za cieple slowa... pomogly...

Posadziles mnie na polce miedzy misiem, a skarbonka
kurz pokryl moje perlowe wlosy
Kiedys targales moje warkocze
Patrzyles w oddany ci wzrok
koralikowo niebieskich teczowek

Twarda scierka
scierasz reszte czerwonej farby z ust
Blednie rumieniec na porcelanowej twarzyczce
Wraz ze swiatlem uciekla
dusza barwy
sukienki mej kolorowej

Zapomniales
Nowa dostales zabawke
O dluzszych wlosach
kolorowszej sukience
buciakch na szpilce
Melancholijnie usmiechniete usteczka wymieniles
na snieznobiale zeby
z obwodka rozowej szminki

Juz nawet nie zerkasz w moja strone
Juz nie rozpraszam samotnosci nocy
Juz nie odganiam złych snow...



Ailene
Komentuj(0)


Link :: 13.06.2005 :: 22:52

...

Zawsze musze wszystko spierdolic. Wszystko. Dokumentnie. Przejazn dwojga najblizszych mi ludzi. Przez zazdrosc, ktra trwala jeden dzien, spowodowana dolkiem i niesprecyzowanym nastrojem. Boze... dlaczego ja jestem taka baznadziejna. Wszystko co wazne w miom zyciu musze spieprzyc. H. kazala S nie przyjezdzac do niej wiecej. Wszystko przeze mnie, przez moj glupi nastroj, ktory kazal mi byc wczoraj zazdrosna. Po co ja w ogole zyje? Albo niszcze wsyzstko, albo nie robie nic i pozwalam by zniszczylo sie samo. Ojca tez nie umiem zmienic. Jak ja im teraz mam spojrzec w twarz? Niszcze wszystko czego sie dotkne, gdy tylko uda mi sie do kogos zblizyc, musze to w taki czy inny sposob zniszczyc, bo chyba nie byla bym soba. Boze... znowu chcialabym po prostu zniknac... szkoda, ze brakuje mi odwagi by wprowadzic to w zycie...

Wybaczcie, ze wykasowalam wasze komenatrze...

Ailene
Komentuj(3)


Link :: 14.06.2005 :: 22:37

For my dreams I hold my life, for wishes I behold my night

Jakos sie niby ulozylo... choc tak bardzo zaluje, ze napisalam tamta notke. Nie powinna byc przeczytana... a i wiersz - takie male sprostowanie - moje wiersze nie powinny byc doslownie interpretowane, bo choc przewaznie sa to moje uczucia przelane na slowa to czasem dodaje jakies werszy, dlatego, ze ladnie brzmia... takie uleganie magii slow... moja slabosc. I uleganie emocjom... zwlaszcza gdy czuje, ze wszystk wymyka sie spod kontroli. Podejmuje pewne decyzje, zupelnie instynktownie, pochopnie, ide na reke slabosci, zamiast przemyslec... a potem gorzko zaluje. Krzywdze siebie lub, co gorsza ludzi, na ktorch mi zalezy... tak jak w tym przypadku, za co prosze o wybaczenie... choc nie wiem czy bedzie to przeczytane.
Wczoraj w nocy, po rozpaczliwym telefonie... dziwnie tak... rozmowa na plocie, na jednym z najbardziej snobistycznych osiedli w Olesnicy. Chyba jedyna osoba zdolna poryszyc moje sumienie i obudzic chec dzialania. Moje sumienie... Nie wiem czemu tak sie dzieje, rozmawiam z nim i jakos wszystko wydaje sie latwiejsze, mozliwe do rozwiazania, do wyplatania sie z tej przekletej choroby. Jutro S. dowie sie czy do psychologa mozna isc na koszt NFZ... nie mam kasy na terapie prywatna.... poza tym nikt nie moze sie dowiedziec, a w szczegolnosci mama... ojciec wystarczajaco ja unieszczesliwil... jeszcze psychicznego dziecka jej brakuje... moze wreszcie cos sie zmieni.
Tak poza tym to nadal dusze się. Zadnych perspektyw, wymyslanie dziwnych rzeczy, by choc troche zabarwic rzeczywistoc... i tak potem wszystko blaknie, jakby zostawione na sloncu. Powiesilam lamki choinkowe na balkonie. Tak, wiem jest czerwiec... jednak brakowalo mi ich swiatla. Przykrylismy pergole siatka maskujaca, do nie przyczepilam swiatelka... cos cudownego. Wkrotce przytacham do domu galaz i ja tak udekoruje... nad biurkiem w pokoju, czerwonymi lampkmi... lubie czerwien. Czasem jak pozwole paznokciom odrosnac maluje je na czerwono, jednak wiekszosc czasu sa czarne, jak moje mysli...
W cudownych dzwiekach Sleeping sun, koncze moje rowazanie. Chyba tylko z muzyka polaczone sa jedyne pozytywne emocje jakie mi pozostaly...

Oh how I wish to go down with the sun...


Ailene
Komentuj(7)


Link :: 15.06.2005 :: 21:23

In my world love is for poets...

Odrodzenie duszy przy Swanheart Nightwisha... Dzisiaj odkrylam ten utwór. Odkryłam... odkryłam w nim to cos, czego zawsze szukam w muzyce, magię... Swanheart to bajka napisana nutami. Cos jeszcze odkryłam dzisiaj... dobrze mi w bieli. Moje oczy i wlosy wydaja się jeszcze ciemniejsze niz w rzeczywistosci... Choc i tak zaden kolor nie pokona mojej ukochanej czerni...
Nie umiem dzisiaj pisac. Moje mysli znowu rozbiegaja się na wszystkie strony, nie mam sily ich łapac... Moze wkleje po prostu to, magie dzisiajszego wieczora...

All those beautiful people
I want to have them all
All those porcelain models
If only I could make them fall

Be my heart a well of love
Flowing free so far above

A wintry eve
Once upon a tale
An Ugly Duckling
Lost in a verse
Of a sparrows carol
Dreaming the stars

Be my heart a well of love
Flowing free so far above

In my world
Love is for poets
Never the famous balcony scene
Just a dying faith
On the heaven s gate

Crystal pond awaits the lorn
Tonight another morn for the lonely one is born


Nightwish


Ailene
Komentuj(6)


Link :: 16.06.2005 :: 22:21

Jacy ludzi taki kraj...

Takie male przykre spostrzezenie, w zwiazku z notkami Ktosiulki o braku tolerancji w naszym kraju. Siedze sobie w najlepsze w autobusie do Wrocławia, z braku konkretnego zajecia gapie sie pusto za szybe i (wstyd sie przyznac) podsluchuje rozmowe dwuch innyk pasazerek. Rozmowa obu intelignetnych pan ograniczala sie do tego "co ta zrobiła, a tamta nie". Najbardziej podobalo mi się stwierdzenie "taka stara, a kolczyk sobie w nosie zrobiła", wypowiedziane przez osobe ze zmarszczkami na twarzy wystylizowana na szesnastonastolatke... Przez cale trzydziesci kilomertow objechały chyba wszystkie znajome, po czym zajely sie komentowaniem tego, co widza za szyba. Akurat stanelismy na swiatlach na Placu Grunwaldzkim - dla nieznajacych Wrocławia mała informacja - miesci sie tam politechnika. Na przystanku czeka tam zwykle tlum studentów. Przy plocie stoi dwuch chlopakow, najprawdopodobniej studentow zza granicy. Bardzo ciemna karnacja, czarne wlosy, smieja sie do rozpuku. Nagla slysze zza plecow:
- Widzisz tych dwuch, jeden jest w zielonej kurtce, kiwa sie tak jakos. Pijany jaki, czy co?
- Toszto jakies Rumuny, kto ich tam wie...
- Od razu widac, ze szumowiny spoleczne...
Po prostu swierzbilo mnie, by odwrocic sie i szepnac slowko tym oto szlachetnym przedstawicielkom spoleczenstwa polskiego, ktorych to tematy ograniczyaly się tylko i wylacznie do obsmarowywania znajomych. Najgorsze w tym kraju jest to, ze nie wazne czy taki czlowiek, bedzie magistrem, inzynierem czy profesorem, z racji tego, ze ma inny kolor skory zawsze bedzie "pieprzonym Arabem", "Rumunem" czy "szumowina spoleczna". Coz... takie juz nasze wspaniale spoleczenstwo...
A tak w ogole to milo dzisiaj bylo... brakowalo mi tego. Jego usmiechu, glosu, zapachu... I jeszcze Wrocław, moje miasto, od kiedy Go mam to szczegolne miejsce, pelne magii, nawet na ławce w parku nad Odra, czy na targu...

The sounds of Swanheart are still around me...

Ailene
Komentuj(7)


Link :: 18.06.2005 :: 21:39

Kolorki "oczojebne"

I co? I nadal nic. Najzwyklejsze totalne nothing... Siedze w domu, albo sprzatam, albo opieprzam sie, czasem wyjdze na dwor, czasem ktos przyjdzie, pogada... No wlasnie albo pogada albo pochwali sie, jak to bylo w przypadku mojej kuzynki. Kiedys jak ubierała sie na czarno i sluchala matalu, boly z nia o czym pogdac. Teraz niestety lata w oczojebno-kolorowych ciuszkach, farbuje wlosy na blond (nie, zebym miala cos przeciwko blondynkom, w zasadzie nie lubie tylko tych mocno i wyjatkowo nienaturalnie tlenionych) i poza niewielkimi wyjatkami do tego ograniczaja sie tematy rozmow. Przychodzi do nas powiesic pranie (nia maja sznura) i pochwalic sie zakupami. Nie lubie takiego zachowania, filozofii "miec to byc" i "patrzcie co ja mam, a wy nie"... No coz... moja rodzinka niestety wyznaja to cala soba... anyway... M. wpada dzisiaj do nas z wielka torba w kwiaty, wyszywana nibieskimi, rozowymi, zielonymi i pomarancowymi cekinami torebka, oraz pomoranczowo-oczojemna bluzka takze wyszywana cekinami i koralikami. Jednym slowem "wies tanczy i spiewa"... Nie gustuje bron Boze w takich rzecza. Jak sie spytala mnie, czy mi sie podoba wymruczałam tylko, ze calkiem ładne, chociaz ja osobiscie wolałabym czarne. No i zaczal sie atak, ze powinam przestac nosic czarne ciuchy. Nie powiem, wkurzylo mnie to z lekka. Na to M. z mama, zebym przymierzyła swiecaca bluzeczke. No to ubrałam oczojeba na siebie i przegldam sie w lustrze, z kwasna mina, nadal trzymam swojego, ze byloby ładne gdyby bylo czarne. Na to zaczynaja wciskac mi, ze powinnam sie ubierac na kolorowo. Odwrocilam sie do marcychy i z usmiechem od ucha do ucha powiedzialam jej, ze jeszcze tylko bat, minispodniczka, słon i moze wystepowac w cyrku... Ale jej gula skoczyła... okreslic tak jej cuna, pomranczowa bluzeczke... hie hie hie... z drugiej strony pewnie przy najblizszej okazji znowu bedzie nastepny atak na moja czern, ale sie nie poddam...

Ailene
Komentuj(8)


Link :: 19.06.2005 :: 22:36

Dzien jak sto innych...

Na poczatek takie małe sporostowanie do poprzedniej notki.Przeczytałam ja po innym katem i teraz to dopiero widze. Nie mam nic przeciwko kolorowym ciuchom, w mojej szafie tez znajdzie sie troche zielonych, bordowych i bilych rzeczy. Nie znosze jednach ostrych fluorescencyjnych kolorkow - tzw oczojebow, takich ala panowie z MGK i służb drogowych, tylko, ze oni nosza je z wiadomego powodu...
A ogolnie to zmeczona jestem. Wczoraj majstrowałam przy kompie do trzeciej w nocy. Gdy zaczelo sie przejasniac zaczelam sie zastanawiac czy w ogole oplaca mi sie isc spac. Oplacalo się, bo dzisiaj znow bede mogla posiedziec do pozna. Ostanio zauwazylam ,ze znowu zaczynam przestawiac sie na "sowi tryb". Tak nazywam moj wakacyjny tryb zycia. Mimo, ze jestem wypoczeta to pelnie sprawnosci umyslowych osiagam tak kolo polnocy. Przestaje mi sie chciec spac, dostaje zastrzyk energii, do glowy wpadaja dobre pomysly i staje sie tak uparta, ze nie poloze sie zanim nie skoncze tego co robie. Glupia jestem...
Mam nas dziisaj wyciagnela na festyn rodzinny organizowany przej jej szkole. Udalo mi sie nawet odciagnac ojca, ktry niemal przyrosl juz do komputera. Przynzje bez bicia... mama w domu ma bachory, a w szkole dzieci... Trzynastoosobowa klasa, wszyscy grzeczni, pilni, sami potrafia sie soba zajac. Takie zdarzenie - mama spoznila sie do pracy, byla na moim rozdaniu swiadectw. Nie dodzwonila sie do szkoly, jednak wiedziala, ze ktos przyjedzie i zada cos dzieciakom do roboty. Ptrzyjezdza do szkoly, na korytarzu cisza. W kasie wszyscy siedza i cos pisza. Myslala, ze ktos cos dziciakom zadal, a oni mowia, ze sami przecyztali czytanke i teraz robia zadania... Inne nauczycielki nawet nie wiedzialay, ze jej nie bylo. Hmm dla takiej klasy to moglabym nawet nauczycielem zostac...


Ailene
Komentuj(8)


Link :: 20.06.2005 :: 20:57

Under the blue sky...

I znowu rozpoczne notke od sporostowania. Nie H. a raczej Amaralis, za pizze bedziemy płacić. Nie bede w szpileczkach spieprzac przed rozwscieczonym kelnerem...
Dzisiaj po intensywnym sprzataniu kotłowni, w ktorej kurz mozna było zamiatac, centymetrowa warstwa zalegal na piecu i rurach, czekalo na mnie bardzo optymistyczne powitanie. Wylazłam z kotłowni brudna jak nieboskie stworzenie, na schodach czekała H. "Madzia! Teraz mozesz za kopciucha w teatrze robic! Wujek dawaj aparat!". No coz... rzeczywiscie moglam robic i to bez charakteryzacji... i na dodatek pospiewac sobie jeszcze "Moje czarne stopy, czarne stopy..." wzorem Iwana i Delfina...
Zeby przepydkiem nie bylo nudno H. wymysliła nowe zajecie: "Madzia, powyszukujmy brzydkich rzeczy na niebie..." Hmm skonczylo sie na najbardziej zbereznych dowcipach jakie znamy i probie uwiedzenia przez H. mojego sasiada... coz nie udalo sie, ma on zone i dziecko...
A tak w ogole to mama znow popelnila swoj zyciowy blad... woscila mnie do kuchni. Mialam zrobic sos pomidorowy. Wyszła pomidorowa z kluskami lanymi... troche za malo wody dalam do zageszczacza... ale za to kluseczki jekie ladne wyszly, idealne, okraglutkie, pierwsza klasa... No i chwila przelomowa... Mama zamiast znow mnie zjechac z gory na dol, tylko smiala sie do rozpuku. Krok milowy w historii naszej rodziny. Milo bylo slyszec jak smieje... dawno nie bylo to taki szczery gleboki smiech...
Jeszcze odpowiedz dla pytan w kometarzach. Moja mama uczy w klasach 1-3 w jedej z podoleśnickich szkol. Dzieciaki tworza jedyna taka klase w szkole, resza zachowuje sie juz "normalnie"...


Ailene
Komentuj(9)


Link :: 21.06.2005 :: 22:10

...

Uderzyłam sie w glowe. Mam wrazenie jakby ciesnienie w mozgu wzroslo do pieciu atmosfer... znowu fizyka. A teraz troche z pogranicza fizjoligii i biologi - odrastaja mi wlosy. Wrescie, po polrocznej kuracji. Nic tylko krzyczec "zajebiscie", caly szkopol w tym, ze krzyczec mi sie nie chce... taki jakis wieczorny brak entuzjazmu. Pozdrowienia dla Amaralis i Stacha za mile popoludnie...
A i jeszcze podziekowania dla Sayoko w walce ze spamem. Jak juz raz napisalam - rekalmy wynocha!

Ailene
Komentuj(4)


Link :: 22.06.2005 :: 21:11

Cut me free, bleed with me... One by one we will fall...

Małe zmiany. Czarno-bialo-minimalistyczne... takie jak moj nastroj w ostatnich dniach. Licze minuty... ile ich uplynie, az znowu bede mogla zasnac. A potem pobudka i kolejny dzien bez perspektyw.
Kiedys... kiedys szukałam w minionym dniu, czegos cz odroznialo go od poprzedniego, jakiegos zdarzenia, chocby malutkiego, ktore odrozniloby jedna dobe od drugiej... teraz juz brak mi sil i checi. Chyba pojde sie przejsc, nie ma sensu. Nawet pisac mi sie nie chce, bo o czym?


Ailene
Komentuj(5)


Link :: 24.06.2005 :: 09:22

...

Tak oto wczoraj ulpynal mi dzien, w otoczeniu zapachu jasminu. Tak pieknie wyglada Park Szczytnicki przypruszony bielą. I pewne osoby maja mnie juz dosc po dniu wczorajszym. Coz maja mnie tylko jedna, beda musieli sie przyzwyczaic...
A dzisiaj snilo mi sie, ze objadalam sie czekolada. Obudzilam się i chcialam isc i znowu to zrobic... Irracjonalne, przeciez mialam pusciutki zoladek. Boze... moja psychika rozpada sie do reszty.
Dzisiaj postroili się i poszli sobie, znowu zostawiajac mnie tylko w towarzystwie scian. Znow mam ochote plakac... a znow bede sie usmiechac i udawac, ze wszystko jest wspaniale i cudowne, znow bede odpowiadac wylewnie jak poszla mi matura i gdzie sie wybieram. Jakby to kogo rzeczywiscie obchodzilo... Dzisiaj swietego Jana, moj dzidek ma na imie Jan... Boze... czemu Ci wszyscy ludzie widza tylko to co chca widziec...?

Ailene
Komentuj(4)


Link :: 24.06.2005 :: 22:23

...

Moj kot sam bezinteresownie wskoczyl mi na kolana, wygodnie ulozyl sie na moim brzuchu, pyszczek wsunal w dlon... I usnal... Takie bezgraniczne zaufanie... ja nie umiem komus usnac na kolanach czy ramieniu. A potem, gdy chcialam juz isc do domu, zapytalam sie go, czy idzemy. Podniosl futrzany łebek i popatrzyl na mnie zmrozonymi slepiami, poczym... zaczal sie ocierac glowka i zeskoczyl... taka niema podzieka... jakby czul, ze potrzebuje teraz kogos, kto tylko bedzie...

Ailene
Komentuj(7)


Link :: 25.06.2005 :: 23:45

Takie tam

Zyje nadal... jakos, chociaz zdarza mi sie dokonywac pewnych aktow auto-kanibalizmu - wygryzam do bolu paznokcie. Do wtorku jeszcze trzy dni... potem rzekna sie moje losy... jakby we wtorek nie bylo notki to znaczy, ze wpadlam (celowo) pod ciezarowke na trasie kolo mojej szkoly.
Wzieli mnie dzisiaj do kina. Grunt to rodzinka... i takowyz tytul nosil ten film. Malo smieszny... proba pociagniecia lacha z terrorystow, niebardzo udana poza jdena scena. Samochod, srodek nocy:
Terrorysta 1: Masz lont?
Terrorysta 2: Nie, sznurek sie skonczyl, wziolem za to linke wedkarska...
T1: Idiota...
Terrorysta idiota udaje sie do apteki:
T: Poprosze tampony...
Aptekarka: Jakie? Normal, Plus, Super Plus, z aplikatorem czy bez?
T: Yyyy nie wiem, to nie dla mnie...
A: Na lont...? Te beda najlepsze...
Malo smieszne jak sie pisze. Zreszta jak caly film. Ale coz zrobic, reklamacji biletow, za kiepski film nie uwzglednia się. Widoki maja ładne na Korsyce. Chociaz widoki to sobie moge poogladac na Discovery. Dobra koncze z sarkazmem.
A tak baj de łej to odkrylam, ze mam kregosłup jak stegozaur. Wystaja mi kolce z plecow, troche za bardzo sie wygioł on siedzienia przy kompie. Dobra nie mecze juz nikogo...

Ailene
Komentuj(6)


Link :: 27.06.2005 :: 10:09

Totalny brak entuzjazmu

Nadal siedze i nie robie nic, no przewalam sie z kata w kat usiluje zajac czyms mysli ale i tak caly czas powraca koszmarna wizja - oblana matura. Zeby oczywiscie nudno nei bylo dostaje takich bolow zoladka, ze gwiadki migaja mi przed oczmi.
Co jeszcze... terapia zagłuszania mrocznych mysli muzyka poskutkowala tylko tym, ze chyba rozpieprzylam kolumne... glosnik mi charczy. Kurwa co ja teraz z tym zrobie? Uciekam zaraz przypuszczam szturm na moja stra szkolę, by sie wreszcie czegos dowiedziec. Do boju Maturzytsci! No i jeszcze buziaki dla Kijo, ktora przezywa teraz to co ja i dla tych wszystkich, ktrzy wspieraja mnie na duchu odwiedzajac ten marny blog.

Ailene
Komentuj(3)


Link :: 27.06.2005 :: 21:05

...

Zeby przypadkiem nie bylo zbyt wesolo spierdolilam polski. Zdalam, ale takim wynikiem to sie podetrzec moge. Wybaczcie brak komentarzy nie umiem sprecyzowac mysli.

Ailene
Komentuj(0)


Link :: 28.06.2005 :: 09:21

Nieznośna lekkośc bytu

Dobra, koniec, the end rozstrzasania matury. Historia poszła mi ładnie, a angieslki wrecz wybitnie tak tak... wybitnie. Trzeba podreperowac troche swoje ego, zwlaszcza, ze mamy piekny dzien, kase w portwelu i koniec stresu. A ze polski spierdolilam to trudno. Jednye co mi grozi to niedostac sie na studia, ale to nic. Trudno najwyzej wyjade na Syberie szukac ropy.
Tak w ogole to bez sensu z tym polskim. Henryku S. nigdy nie wybacze Ci tego, ze napisałes Potop! Nigdy! I po cholere Szwedzi najechali na Polske, tylko w dupe dostali, a ja przez nich spierdzieliłam mature. Jakby Szwedzi zaatakowali to Henryk S nie napisałby Potopu, na matuurze był Pan Tadeusz, a tego to czytałam 2,5 raza, wiec nic mi nie grozi. I moze bylo z 60% a tu dupa. Dobra... koniec z tym obwienianem wszstkich dookola... moze jeszcze zlozyc zazalenie do Pana Boga, ze stworzył Szwdów, albo pozwac do sądu Ziemie, ze uformowała Półwysep Skandynawski... A pradwa jest taka, ze najzwyczajniej w swiecie podwinela mi sie noga. Nie przeczytałam 2,5 lektury - Potopu, Tanga, a Szewcow nie skonczyłam i oczywiscie musieli dac toto na maturze i romantyzm, ktrego choc czytalam to i tak nie rozumiem. I juz chyba nie uda mi sie zrozumiec. Zmykam bo E. Przyszła. Henrykowi S. maturzyszci dziekuja za pokrzepienie serc!

Ailene
Komentuj(4)


Link :: 28.06.2005 :: 22:59

...

Jak dlugo jeszcze bede musiała wyszukiwac w kazdej chwili tego co mnie ucieszy, co obudzi chec do zycia, co przywroci usmiech na twarzy i uczucie spokoju? Dlaczego nie potrafie juz tego odnalesc?
Heh... nie mam juz sil walczyc o kazdy moment, smiac sie przez łzy i mowic ludziom to co chca uslyszec. Patrza sie na mnie, kazdy czegos oczekuje, czegos czego nie potrafie im dac. Chca widzec kogos kim nie jestem, kim nie chce i nie potrafie byc.
Usmiecham sie, ciesze, zartuje ukradkiem przelykajac łzy. Ja juz nie umiem rozmawiac, z tymi ktorych kocham. Jest swiat, sa oni, jest szklana kula - w srodku jestem ja. Szlysze ich, lecz nie oni mnie... Kiedys zawsze sie potrafilam wygadac, powiedziec to co mi lezalo na sercu, pozwolilam poznac im moje mysli. Teraz uciekam z kata w kat, by byc sama, by przestac polykc lzy, by przestac kłamac, ze wszystko jest ok.
Boli mnie to tak strasznie... to ze sie oddalilam, ze trace kontakt. Taki uczucie jakby zycie przeciekalo mi przez palce. Nie mam zalu, ze ubywa go z kazda minuta, jest mi wrecz łatwiej, bo kazda minuta boli...
Probuje robic rózne rzeczy. Czasem udaje mi się, choc robie jes tylko "cialem". Myslami jestem gdzies daleko, walcze by nie rozplakac sie na stojaco. Nic mi nie wychodzi... Raz po raz obrywam, ze znow tego zapomnialm, ze znow mi to nie wyszlo... Nikt nie potrafi tego dostrzec, ze to nie moja wina. Ze czasami zycie boli tak bardzo, ze nie potrafisz myslec o niczym innym.
Mamo moj kochana. Tak bardzo chcialabym powiedziec Ci, ze sie zgubilam. Tak bardzo chcialbym wyznac jak bardzo mnie boli, ze z kazda polkieta łza jest mi coraz trudniej. Ze kazde dnia, choc tak bardzo staram sie odnalesc cos dobrego, cos milego, nie potrafie... kazdego dnia bije sie ze soba by nie siagnac po tabletki. Kiedys wszystko bylo takie proste, a dzisiaj nie potrafie sobie juz poradzic. Nawet tutaj udawalam, choc obiecalam sobie, ze bede pisac wszystko, ze napisze prawde. I Tobie nakłamalam, ze juz teg nie robie, ze jem normalnie i wierzysz w to... a ja cie okłamuje kazdego dnia, nawet po kilka razy dziennie. Ja juz nie widze dla siebie nadzieji. Nie widze jutra. Nie widze nic, tylko dzis, tylko ciemnosc, tylko bol. Ostatnimi miesiacami zylam tylko dla Ciebie i dla tej garstki ludzki, ktorych kocham... nie mam juz sil.
Po co to pisze? Uzewnetrzniam sie tylko. Dzisija bede plakac a jutro obudze sie znow silna na tyle by twozyc nowe klamstwa i napisac, ze dolek minal choc i tak wszystko we mnie bedzie krzyczec, ze to nie prawda.

Ailene
Komentuj(6)


Link :: 30.06.2005 :: 23:12

Gołab pocztowy

Juz nie placze... tak mi troche lzej. Kryzys minal, choc nadal czarne mysli kraza w glowie. Nadszedl kolejny dzien by tworzyc nowe klamstwa... Dlaczego klamie? Bo nie mam odwagi powiedziec ludziom ktorzy mnie kochaja, ze ich dziecko od dziewieciu miesiecy niemal dzien w dzien mysli o smierci, nie widzi celu, przyszlosci, stracilo marzenia i wszelkie poczucie sensu. Ze dziecko, ktore kochali i wychowywali w pocie czola jest psychicznie chore, ma depresje, a gdy dusza boli zbyt mocno zaglusza ten bol, bolem fizycznym, zadajac go sobie... Ze w pogoni za perfekcja kazdego dnia katuje swoje cialo... Nie mam odwagi, choc wiem, ze sie domyslaja to, nie powiem im tego wprost. Nie potrafie...
Tak jakby przejasnilo sie na chwile, bol zelzal, choc i tak wiem, ze wroci, zawsze wraca i raz za razem boli mocniej.
Nawet zabawnie wszystko sie ostatnio dzieje. Kilka dni temu przylecial sobie do nas golab pocztowy. Wymeczony usiadl na oknie w dachu i zakupal mi podloge. Juz mialam porzucac sobie miesem, ze jakie pier*** ptaszysko zasralo mi pokoj, kiedy ujrzalam na oknie winowajce. Sliczny rasowy, wypieszczony i osfojony golabek, ma takie lade piorka polyskujace metaliczny na szyji i obraczki na łapkach. Byl tak wymeczony, ze gdy bralismy go z ojcem na rece nie mial sily rzucac się. Dalismy mu jesc i pic i zabarykadowalismy w lazience, na drugi dzien wypoczetego wyposclilsmy go. Wszystko byloby ok, gdyby nie to, ze ptakowi spodobalo sie u nas i ani mu w glowie leciec dalej. Przymknelam okno, drobna sugestia, ze ma sobie leciec dalej, a on dlalej siedzi. Wieczorem myslalam, ze polecial, a nad ranem znow siedzial u mnie na oknie. Dzisiaj wchodze so pokoju i wyganiam siostre od kompa. Kasior wychodzi po czym wybucha spazmatycznym smiechem. W mojej szafie na szlicznym bialym staniku siedzi golab (!) i smiesznie ruszajac glowka patrzy na nas koralikowymi oczami. Probuje go zlapac - on na biurko, ja do niego on na oparcie na kanapy. Kurde w koncu wynioslam go do lazienki, ale co z nim robic. Znowu zakupa cała i bede musiala sprzatac, a to nawet dla mnie, ktorej jest totalnie obojetne co robi, nie jest zbyt przyjemne. W koncu przytachalysmy plastikowa skrzynke i na gazetach golabek dostal nowe lokum. Jutro musze zadzwonic do olesnickich hodowcow, bo sie zwierzak jeden od nas nie odczepia, a przy kocie, dwuch chomikach i ojcu to stanowczo za duzo.
Mialam jeszcze dzisiaj rundke po dziekanatch. Jeden uniwerek, a na kazdym wydziale czego innego chca. Anglistyka, historia i historia sztuki poszly bez bolu - mila obsluga, niewielke kolejki, poszlo szybko, same kwestionariusze, ewentualnie z dowodem wplaty. Problem zrobil sie na filologiach. Co mnie podkusilo by zlozyc papiery na niderlandystyke. Ja z niemieckiego wiem tylko co znaczy szajse! A i tego nawet pisowni nie znam!... no coz, pozyjemy zobaczymy. W kazdym razie wchodzimy do budynku, a tam kolejka jak za komuny - jakies 25 metrow. W dziekanacie trzy panie: mila, wzglednie mila i hybryda (za trafne okreslenie dziekujemy Nikegirl). I do kogo musialam trafic? Łatwo sie mozna domyslic. Czekam cierpliwie, az do momentu jak hybryda dostrzega, ze dziewczyna przede mna ma tylko kwestionariusz, bez zdjec, zaswiadczenia lekarskiego, ksera dowodu i dowodu wplaty. Caly dziekanat musial o tym uslyszec, to sie ewakulowalam i zaczelam gromadzic. Dobrze, ze wszystko mialam. No i jeszcze musialam ładnie podpisac teczke, co przy moim pismie bylo nie lada wyczynem... w kazdym razie teraz tylko czekac. Jak ja tego nie lubie...

Ailene
Komentuj(2)


Lay & content by me
All rights reserved