13.06.2005 :: 22:52
... Zawsze musze wszystko spierdolic. Wszystko. Dokumentnie. Przejazn dwojga najblizszych mi ludzi. Przez zazdrosc, ktra trwala jeden dzien, spowodowana dolkiem i niesprecyzowanym nastrojem. Boze... dlaczego ja jestem taka baznadziejna. Wszystko co wazne w miom zyciu musze spieprzyc. H. kazala S nie przyjezdzac do niej wiecej. Wszystko przeze mnie, przez moj glupi nastroj, ktory kazal mi byc wczoraj zazdrosna. Po co ja w ogole zyje? Albo niszcze wsyzstko, albo nie robie nic i pozwalam by zniszczylo sie samo. Ojca tez nie umiem zmienic. Jak ja im teraz mam spojrzec w twarz? Niszcze wszystko czego sie dotkne, gdy tylko uda mi sie do kogos zblizyc, musze to w taki czy inny sposob zniszczyc, bo chyba nie byla bym soba. Boze... znowu chcialabym po prostu zniknac... szkoda, ze brakuje mi odwagi by wprowadzic to w zycie... Wybaczcie, ze wykasowalam wasze komenatrze...