A.Modigliani - Nude

Tropy...
Ślady stóp...
Zostaw ślad...

Dzieje...
2005
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2004
grudzień

Zagubieni...
K!jo
Rien...
Moonwalkers...
Rozmawiamy
Ach te żony...
Nikegirl
Zapiski teściowej
Elf
Ktosiulka
Prophet of Doom
Outsiderka
Wiepszowinka
Sayoko
Sabina
Chłopczysko
Amaralis
Biedronka

Wizje...
Picasso
Malczewski
Zatrzymane w czasie...
Zatrzymane w czasie II...
Widok z mojego okna
Moje misto, moj sen...

Talk.pl

Słowem
wyżłobiłeś ranę
popłynęły łzy

ktoś powiedział, ze są krwią duszy
moja dusza krawi
choć nawet łzy nie chcą płynąć
przyduszone setką wymówek
i papierowym usmiechem przyklejonym do ust

nędzna prowizorka
poskłdana niezdarnie krucha jak domek z kart

Nie widzisz...
nie chcesz widzieć
bo przecież liczy sie to
że mam uśmiech na ustach...
Ailene

... Mów do mnie jeszcze...
Za taką rozmową
tęskniłem lata...
Każde twoje słowo
słodkie w mem sercu wywołuje dreszcze -
mów do mnie jeszcze...
Mów do mnie jeszcze...
ludzie nas nie słyszą
Słowa twe dziwnie poją i kołyszą,
Jak kwiatem, każdem słowem twem się pieszczę-
Mów do mnie jeszcze...
K. Przerwa-Tetmajer

Znowu daleko, smutnie...
śnieg przez szyby pełza
i noc przycichłym wichrem szarpie gwiazdy w więzach,
i znowu daleko, smutnie...
i znowu nie wrócisz z dalekich pól zapachem -
szorstką wonią mrozu,
oczu mi nie zasłonisz ciepłym, słodkim łachem -
- niebem przycichłym łzami i powrotem...
Nie przyjdziesz szeleszczącą ciszą w magłach drogami
(wieczór spłynie kolędą daleką, daleką)
i będziemy we dwoje tylko, smutni, sami,
ja i mrok beznadzieji...
i ty gdzieś nad nami...
K.K. Baczyński

Ty jesteś moje imię i w kształcie, i w przyczynie,
i moje dłuto lotne.
Ja jestem, zanim minie wiek na koniu-bezczynie,
ptaków i chmur zielonych złotnik.
Ty jesteś we mnie jaskier w chmurze rzeźbiony blaskiem
nad czyn samotny.
Ja z ciebie ulew piaskiem runo burz, co nie gaśnie,
każdym życiem i śmiercią stokrotny.
Ty jesteś marmur żywy, przez który kształt mi przybył,
kształt w wichurze o świcie widziany,
który o mleczne szyby buchnął płomieniem grzywy
i zastygł w dłoni jak z gwiazdy odlany.
I jesteś mi imię ruchów i poczynaniem słuchu,
który pojmie muzykę i sposób,
który z lądu posuchy wzejdzie żywicą-duchem
w łodygę głosu.
1 III 42 r.
K.K. Baczyński

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szapcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chrusniak malinowy trwał wciąż dookoła.
B.Leśmian

Link :: 01.03.2005 :: 19:42

Mare tenebrarum

Przyjechał... Rozproszył na chwile moje ciemnosci. Ale tylko na chwile. Slonce swiecilo dziisaj tak mocno, a ja znow czulam sie jakbym bladziła w mroku. Jakby wszystko mialo sie zaraz rozproszyc, peknac jak mydlana banka. I zniknac.
Siedzialam, smialam sie, zartowalam, a w glebi duszy myalam ochote plakac w nieboglosy jak dziecko, ktoremu odmowiono zakupu zabawki.
Znowu sie rozsypuje. Znowu sie glodze. Znowu maltretuje siebie chorymi mysliami. Kiedy to sie wreszcie skonczy...?
Moze kiedys po prostu znikne...

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 02.03.2005 :: 21:47

Kfiatek

Kfiatek... zwał ją tak czasami. Chyba troche przypominala mu kwiatka. A moze po prostu lubil to ciepłe okreslenie?
Czasem mówił jej, ze jest piekna. Nawet nie czasem tylko czesciej. Dla niego zawsze starała się taka byc. Nie tylko dla niego, dla siebie także.
Mowili, że faktycznie była piekna. Filigranowa, o kobiecych kształtach, jedwabistych wlosach i oczach barwy bursztynu. Podkreslała je czasem czarna kreską. Wydawało jej sie, ze nabierały głebi. Wcale nie musiały jej nabierac. Były wystarczająco głebkie bez zadnego makijazu. Ktos jej kiedys powiedzial, ze sa magnetyczne... po czym dodał, że boi sie jej spojrzenia, zeby przestała się "tak" na niego patrzec. Nie wiedziałą co znaczy "tak" i roześmiała się wtedy. Jednak dziwnie sie poczuła
Usłyszała kiedyś, ze ludzie patrza na nią, ze robi wrazenie. Wzruszyła ramionami z niedowierzaniem. Kilka razy pochwyciła czyjes spojrzenie. Natychmiast odwracali wzrok... Jakby sie bali... a może peszyli?
Dziwadło... czuła się dziwadłem. Nie lubiła swego ciała. Nie znosiła patrzec w lustro.
Kiedys była dzieckiem... jak kazdy. Jednak nie wszystkich niesmialosc zamyka w twrdej, hermetycznej skorupie, w ktorej buduja swoj maly swiat. Mała niesmiała dziewczynka, o grubiutkich nóżkach, pulchnym brzuszku i pucołowatych policzkach. Słodka i przerażona. Wtedy to poznała, jak glebokie rany zadaja cudze słowa. Jak dotkliwie może skrzywdzic czlowiek nie robiąc w zasadzie nic. Kilka docinkow tu i tam. "Nie zmiescisz sie!", "Grubas!"... Jak to...? Przeciez nie była gruba. Po prostu pulchna... Dlaczego...?


Tak mi przyszło do glowy. Nie umiem zyc bez pisania. Chocby kilka zdan. Moze kiedys to dokoncze, jak bedzie czas i wena...

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 03.03.2005 :: 21:57

Zatopiłam się w słowach...

Dawno nie przezywalam tak książki. Nawet nie przeżywalam, ja wprost nią zylam, chłonęłam każde slowo. Cokowliek bym nie zrobiła, czegokolwiek miałoby nie byc, liczylo sie tylko, ze zaraz to skoncze i wreszcie bede mogla wziac ja do reki i poczytac. Wiem, brzmi jak uzaleznienie, jednak ostatnio coraz rzedziej wpada mi w rece taka powiesc, ze zatapiam się do głebi.
Eh... szkoda, ze juz ją skonczyłam. Ksiązki Wisniewskiego maja jedna generalna wade, koncza się. I to zazwyczaj niewesoło. Zakonczenie Losu Powtorzonego troche mnie rozczarowało. Nie tak powinna skonczyc się ta ksiązka. Narzekam... jednak ostanio zdecydowanie brakuje mi happy endow. Chyba znowu zabiore się za Harrego Pottera...

Ailene
Komentuj(3)


Link :: 05.03.2005 :: 21:27

Tears of love, tears of fear

Ruszyłam sie wreszcie. Trzeba jakos przełamac te niemoc tworcza. Ostatnio nie tylko mój pamietnik zaniedbałam. Jedyne na co było mnie stac to wklejenie (nie wiem czy to najlepsze slowo) licznika.
Odkryłam wczoraj Angel fall first, Nightwisha. To znaczy nie dosłwnie odkryłam, tylko wczesniej nie zwróciłam uwagi na ten utwór. Jest po prostu cudowny...
Ostatnio w ogole jestem w jakims takim "magicznym" nastroju. Wszystko mnie zachwyca. Potrafie sie cieszyc zupełnie jak małe dziecko. Moze dla tego, ze w jakims stopniu jeszcze czuje sie dzieckiem i nie chce z tego zrezygnowac...? Studia i praca przerazaja mnie. Nie wiem jak sobie dam rade. Dojazdy do Wrocławia, tabuny obcych ludzi, jeden wielki wyscig szczurow. Kazdy chce byc pierwszy, kazdy dazy do tego by byc najlepszym. Eh... Nie chce to wpadac. Namiastke tego wszystkiego mam juz teraz, choc nie byla to typowa walka o stołki. Moja klasa to jedna wielka banda lasek-perfekcjonistek. W ciagu trzech lat liceum nie spadlysmy ponizej 4,0. Kazdy konkurs wygrany, stos nagrod, mnostwo czerwonych pasków. A za plecami kazda kazdej dupe obrabia, kazda gotowa na wszystko byle tylko pokazac kto tu jest lepszy. Zmeczona jestem tym wszystkim. Nie wiem jak przezyje te cztery tygodnie. Tylko tyle zostało do konca nauki szkolnej. Jeden z niewielu plusow bycia maturzystka. Eh... dzisiaj juz nie bede sie nic uczyc. A jutro zabiore sie za ustna z polskiego. Zobaczymy jak to bedzie...

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 07.03.2005 :: 16:36

Enough...

Na pomoc! Toż to jakis zmasowany atak na moje zdrowie psychiczne i rownowage emocjonalną. Jak tak dalej pojdzie to chyba zrobie komuś lub sobie krzywde...
Ferie się skonczyły. Od pierwszego poniedziałku po feriach, od ósmej rano wysłuchuje seksualnej spowiedzi E. W poniedziłek jakos to zniosłam, wtorek cztery lekcje wiec dałam sobie rade, sroda - unikałam E. jak mogłam, czwartek co trzy minuty gryzłam sie w jezyk, na szczescie tylko pięc lekcji wiec jakos mi sie udało, piątek przeżyłam wspierana duchowo przez Propheta... Nadszedł poniedziałek a E. znowu swoje. Ze wszystkimi szczgółami, jak, gdzie, kiedy, jak dlugo, w jakiej pozycji i na domiar zlego - "Jestem w ciązy!". Rany boskie... Jakby mnie obchodzilo jej życie życie seksualne. Przeciez to paranoja. Takie chwile zostawia sie tylko dla siebie, a nie rozpowiada na prawo i lewo. Nie wiem czy ona probuje wywrzeć na mnie wrazenie, swoim pesudo-doświadczeniem, czy moze tym sposobem usiłuje naklonic do brania z niej przykladu? Jesli tak to jej sie nie uda. Nie podoba mi sie jej postepowanie. Facet od kilku miesiecy robi wszystko by ja do siebie zniechecic, a ona kurczowo trzyma sie go i nie zamierza poscic. Na studniówce czepiał się jej o kazdy szczegol, podwalał do innych lasek, a ona nadal jakkby nigdy nic wskakuje mu do łozka. Po czym opowiada jeszcze jaki to on jest cudowny i kochany. A ja koncze jako seksualny spowiednik E.S. Mam juz dosc. Chyba znow sie z nią pokłoce, bo pare dni bez wysluchiwania jej zwierzen działaja na mnie jak balsam. Eh... i jeszcze ostatni narzekania o dziecku i jak bardzo skopalo by jej życie. Nikt nie kazal jej tego robic, gumki tez mozna dostac w kazdym kiosku. Wiec jesli wpadli to sami sa sobie winni. Ludzkiej głupoty niestety nie jest mi żal.
Nie zrobiłam "tego" jeszcze lecz nie potepiam seksu. Jak sie kochaja to prosze bardzo. Tylko najbardzie dziwi mnie to, ze E. czujac sie niedowartosciowana, ciągle usliluje pokazac, że jest czegos warta. A zatrzymujac faceta na wszelkie mozliwe sposoby przeczy samej sobie. Niektore kolezanki z mojej klasy juz potracily do niej szacunek. Ja jak na razie na razie gotowa jestem oddac krolestwo za mozliwośc niewysluchiwania jej wspomnien. A do matury jeszcze dwa miesiace chlip chlip...
W ogole mam dosc wszystkiego ostatnio. Nawarstwia sie sprawdzianow, jakbysmy nie mieli sie czego uczyc. Idiotyzm... powinno byc prawnie zabronione robienie klasowek na dwa miesiace przed matura. Na domar zlego jeszcze rodzce mnie dobijaja. Ojciec ze swym zajebistym poczuciem humoru nic innego nie robi tylko nasmiewa sie z mego gotowania. Wiem, nie jestem utalentowana w tym kierunku jednak sie staram i ucze. To co umiem upichcić wychodzi mi calkiem niezle. On oczywiscie tego nie dostrzega i ciagle wypomina mi to co mi nie wyszlo. Tylko ze jakos jego obecnosc w kuchni ogranicza sie tylko do konsumpcji, ubicia kotletów i zrobienia herbaty (o ile nie kaze mi tego zrobic). Nigdy, przenigdy nie pokazal, że potrafi zrobic cos jeszcze procz zagotowania wody i przygotowania kanapki. Może jestem ograniczona kulinarnie, jednak przy nim moge bez wyrzutow sumienia określic siebie jako szefa kuchni (a mama to juz master!).
Mamcia tez otatnio przesadza. Cigle lata ze mna i prosi bym cos zjadła. Nie lubie jesc! Rozumiem troskliwośc, jednak nie przepadam za nadgorliwością. Nadgorliwośc gorsza od faszyzmu jak to powiedział pewien mądry czlowiek. Eh... mam juz dośc. Może by tak wyprowadzic sie do dziadka... tylko tam nie ma internetu. Bez sensu...

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 08.03.2005 :: 19:40

Wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie...

Wciaz czuje w pokoju jego zapach. Feromony... Jedna z pierwyszych rzeczy, ktora pokochałam w nim. Heh... wyczerpałam swoj tygodniowy limit. Zawsze co wtorek wyczeruję go. A potem czekam do nastepnego wtorku, łatając tesknotę telefonem i intrnetem...
Jakos tak dziwnie dużo sie wydarzyło. Jakby ten dzien nie miał dwunastu godzin tylko dwadziescia cztery. Obudziłam sie z bolącym brzuchem. Mama nafaszerowała mnie lekami i znow usnełam. Zaspałam. Ledwo wyrobiłam sie do szkoły. Napisałam wsponie z Prophetem sprawdzian z angola. Nasz wychowawca pan C. pamietał o nas i wszystkim laskom podarował po batoniku. Ah te kaloryjki... zasłodziło mnie po dwuch gryzach. Odwykłam zupełnie od słodyczy. Podjechalysmy, z Prophetem po wyniki. Ironia... niedobór żelaza i jednoczesnie uczulenie na ten pierwiastek... Eh... mam nadzieje, że to cale znachorstwo cos wymysli, nie po to panstwo płaci im tyle kasy, żeby pierdzieli w stołki. Mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze...
Moje Honey podarowało mi wreszcie prezent na urodziny. Tak mi troche przykro bylo, bo myslałam, ze o mnie zapomiał. Miło się zawiodłam. Bizuteria... he he to co kocham najbardziej. W dodatku przepuscilam urodzinową kase. Dokonalam wyboru - lepiej byc nierozsądną i szcześliwą, niz roazsądna i nieszczesliwą. Kupiłam naszyjnik nad ktorym zastanawialam sie tyle czasu. Nie żaluje... zobaczymy jesczze co mama powie. Pewnie bedzie wywijac oczami jak zwykle.
Nawet tato o nas pamietał. Kwiatki nam przyniosł. Nie bede dzisiaj ironizowac mimo, że bardzo mam na to ochote. Bardzo milo z jego strony, że o nas pamietał w ten jeden dzien w roku.
Usnełam mu dzisaj na rekach. Taka jakas przymulona bylam. Mnostwo stresu kosztwał mnie ten angielski. Opowiadal mi cos, obudzilam sie gdy pytał czy mi sie podobalo? Tak tak oczywiscie. Sciemniac musialam. Nawet ie wiedziałąm o co chodzi.
Ale ja glupiutka jestem. To chyba pierwszy typowo pamietnikowy wpis na tym blogu. Reszta to jakies wywody bez łądu i skladu. Przestaje sciemniac i uciekam uczyc sie historii.

Ailene
Komentuj(0)


Link :: 09.03.2005 :: 20:52

Freak of nature...

Powinnam uczyc sie historii, ale czuje sie wyprana. Chyba jutro nie pojde do szkoly i wyuczę sie wszystkiego na piątek.
Głowe zaprząta mi tyle rzeczy, że z dnia na dzien czuje sie coraz gorzej. Codziennie rano, budząc sie spogładam w okno z nadzieją, że zniknie w koncu snieg. Podworko pokryje sie syczyscie zieloną trawą. Otworze okna i balkon na oscież i bede biegac boso po dworze. Eh... mrzonki. Jednak tak bardzo brakuje mi tego. Tak samo jak tego wewnetrzengo spokojnu. Potrafie nagle bez powodu zerwac sie ze scisniętym zoładkiem. Nie moge jesc... cokolwiek wezme do ust sprawia, że czuje sie zle i nie jestem w stanie tego utrzymac. Do tego czuje sie sie taka zniszczona i brzydka. Nie moge patrzec na siebei w lustrze. Widze te fałdki na brzuchu, przezedzone oczy i wystajace obojczyki. Wybryk natury... w jedym miejscu wystajace kosci, w drugim warstwa tłuszczyku.
Mam juz dosc tego wszystkiego, najgorsze jest jednak to, ze jestem dopiero w połowie drogi. Najgorsze jeszcze przedemna. Jak ja przezyje te trzy miesiące...?
Jest jednak malutka rzecz, ktora mnie cieszy... Blyszczy sie teraz na mej ręce. Podarował mi pierscionek. Od dawna marzyłam by dal mi taki prezent. I doczekałam się...

Ailene
Komentuj(0)


Link :: 10.03.2005 :: 18:38

Koniec z miłosierdziem...
Jutro sprawdzian z historii. Kurde boje się. Oczywiscie nie samego sprawdzianu, bo lezy sobie oto w ksiązce przed moim nosem. Boje sie tego, że caly przekret wyjdzie na jaw. Baba z histry szczerze nie znosi mojej klasy. I vice versa. Na dodatek robi koszmarnie trudne sprawdziany. Los chciał, ze kupiłam jedna z ksiązeczek, z ktorych laska bierze swoje chore testy. Niby maturalne, aczkolwiek nijak ma sie to do nowej matury z histori. Na dodatek to same szczegoliki, ktorych w naszym podreczniku nie ma.
Mam zbyt dobre serce, przy odrobinie rozsądku zostawiła bym ksiazke dla siebie ale nie, bo po co? Glupia byłam. Podzielilam się nowiną ze swoimi najbliższymi koleżnakami, zas one ze swoimi. W tej chwili osiemdziesiąt procent osob w klasie tescik wraz z odpowiedziami ma. To chyba bedzie cud jesli laska nie zorientuje się, że skads znalismy pytania. Mam jeszce nadzieje, że nikt nie chlapnie, ze to ja ksiazeczke przyniosłam.
Cholera... po co to ujawniałam? Ze tez musiałam byc tak głupia. Teraz bede sie martwic przez najbliższy tydzien. Cztery tygodnie szkoly, a jak laska sie dowie to mnie klasycznie udupi. Na odwoływanie nie mam czasu. Eh... Mam nauczke. Koniec z miłosierdziem.

Ailene
Komentuj(3)


Link :: 11.03.2005 :: 23:12

Nauczyłam się, że nie ważne jak bardzo się starasz i czy próbujesz być życzliwy dla ludzi. Oni i tak skopią ci tyłek przy najbliższej okazji...


Ailene
Komentuj(1)


Link :: 12.03.2005 :: 22:37

...

Potwornie mi zimno... Jakby w pokoju nie bylo dwadziescia szesc stopni tylko 12. Może, bede chora? Mam taka nadzieje, wreszcie mialabym czas pouczyc sie w spokoju, a nie zaliczac jakies durne sprawdziany z oogenezy, spermatogenezy i liczb naturalnych.
Mam ochote sie upic. Czasem nachodza mnie takie dni, że alkocholizm wydaje mie się jedynym rozsadnym wyjsciem. Usnac w stanie blogiej lekkosci... Pozostaje tylko ten pieprzony lek przed przytyciem, kaloriami i faldką na brzuchu. Czasami mam ochote jesc wszystko, co na drzewo nie ucieka, tonami... Jednak sama mysle, że moglabym poczuc się syta degraduje jedzenie do spazmotworczego poziomu. Nie zrozumiałe? Po porstu zygac mi się chce jak tylko spojrze na cos jadalnego. Ciekawe kiedy ktos stwierdzi u mnie jadłowstret psychiczny? Przesadzam? Od szesciu miesiecy wmuszam w siebie dawke składnikow pokarmowych niezbedna do przezycia i prawidlowego funkcjonowania organizmu. Tak to sie poprawnie nazywa bo jedznie powinno kojarzyc sie z czyms przyjemnym. Dla mnie jest tortura. Cokolwiek bym nie zjadła, czy jedt to hiperkaloryczny tost z trzyczentymetrowa warstwa sera, czy surowka z zielonej sałaty, odrobiny pieprzu i kilku kropel soku z cytryny czuje wyrzuty sumienia, z racji tego, że mam cos w żoładku. I jeszcze to irracjonalne uczucie jakby rosł mi podbrudek. Jakby tam kumulował się tłuszcz, ktorego tak bardzo nienawidze... a moze po prostu boje się? Chyba powinnam zaczac sie leczyc...
Nie wiem po co to wszystko pisze. Moj blog mial byc przeciez optymistyczny. Miał stanowic lek na depresje. Pokazac mi samej, że jednak cos dobrego może się w zyciu wydarzyc. Poczatkowo spełniał swoja role... A teraz...? Mam wrazenie jakbym obnazała swoja dusze. Moze po prostu potrzebuje by ktos sie dowiedział, przeczytał bo nie umiem mowic o tym na głos.
Eh... głupia jestem. I potwornie głodna na dodatek, zaczynaja mi się trzasc rece. Znowu ta pieprzona walka ze sobą...

Ailene
Komentuj(4)


Link :: 13.03.2005 :: 22:43

Zdegradowana do poziomu insekta, w chitynowym pancerzu niesmiałosci, z cichum tupotem szesciu nóżek przemykajac z kata w kat. Muchozol... twarda podeszwa... Czemu nie pozwolicie mi zyc spokojnie?

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 14.03.2005 :: 23:21

Fucking world...

Dlaczego wszyscy traktuja mnie jak idiotke? Czy to, ze nie szafuje na co dzien slownikowa terminologia i nie obnoszę se ze swoja wiedza wszem i wobec jest powodem by taktowac mnie jak intlelektualnego pod-czlowieka? Wieczne pouczenia i doinformowania... Zawsze mowie gdy czewgos nie wiem lub nie rozumiem. Dlaczego do cholery moje milczenie odbiewra się jako brak zielonego pojecia. Może po prostu nie interesuje mnie ten temat i nie mam zamiaru lub ochoty na dyskusje. Nie... oczywiscie jestem "ta głupsza" i trzeba mnie douczac...
Zdaje sobie sprawe z mojej dziwnej mentalnosci. Potafie sie cieszyc jak dziecko z zupelnie blachych powodów albo postepowac totalnie wbrew logice tylko dlatego, ze czuje taka potrzebe... To chyba nie jest powod do tych spojrzen, mowiacych "Matko Boska! Kto cie rzezbil i tak spieprzyl...?!"
Nikomu nigdy nei zrobiłam krzywdy tym jaka jestem, wiec za co musze ciagle znosic te spojrzenia, oraz proby zmienienia mnie w osobe "normalna"? Tyle pieprzy się na temat tolerancji... Dlaczego, wiec w imie pieknych hasel nie chcemy zaakceptowac tego, ze ktos rozni sie od nas samych?
Do tych wszystkich wkurzajacych mnie osob - pierdolcie się! Szkoda tylko, ze do nich nigdy nie dotrze, zas przeczytaja go Bogu-ducha-winni ludzie. Wybaczcie...

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 15.03.2005 :: 20:54

Pawn...

Przepychanka... a wlasciwie przeciaganie mnie z jednej strony na druga? Dlaczego? Bo bacia kupila mikrofalke...
A ja stalam sie pionkiem. A może od zawsze nim bylam? Karta przetargowa, cichym poparciem, przeciwwagą...
Zabawa w przeciaganie liny. Ktora strona silniejsza? Tam gdzie wiecej osob... Czy ja musze byc ta, ktora rozwarzy los rozgrywki? Czy musze pionkiem w rekach dwojki najbliższych mi ludzi?
Pytanie bez odpowiedzi...
Mnie tez nikt nie pyta o zdanie. To chyba nawet lepiej. Bo znow bym cos brzydkiego im wykrzyczała... "M.! My bedziemy korzytac!" "Mam nadzieje, że mnie poprzesz..." Dlaczego kaza mi wybierac?

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 16.03.2005 :: 20:46

DVD i zdziecinniały kot...

Ciekawe kto był tak madry by zakonczyc ta durna gre? Pechowa mikrofala zmienila sie w dvd. Jedno wreszcie przestanie narzekac na niedostateczne rozmiary monitora, a drugie bedzie mialo kompa dla siebie. Niezle to wykombinowali... zwlaszcza, ze doszlam juz do wniosku, ze rodzina B. nie jest stworzona do zycia w stadzie.
Chcerz sie pozbyc mamy? Kup dvd i wlacz Wladce Piercieni (wzglednie cos innego, w jej guscie). Tylko nie licz na to, że sama sie oderwie, by zrobic obiad.
Moj kot zdziscinnial po kastracji. Z Leniwego, wiecznie pokiereszowanego kociska, zrobił sie sliczny grubiutki kucurek o mentalnosci kociatka. Wystaczy ze rzucisz papierek a juz tarza sie po podlodze. Tylko jakos tak miałczy "cienko".
Głupawke mam dzisiaj. Nieobecnosc E. dobrze wpywa na moj organizm i psychike. Powoli wracam do emocjonalnej rownowagi. Szkoda tylko, że od poniedzialku rano znowu sie zacznie, czego ona nie wyprawiala z B... wszystkie szczegoly... Coz. trzba bedzie znowu zalozyc ochronny pancerz i przeczekac. Wytrzymam! Jeszcze tylko jakies 3 tygodnie!

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 17.03.2005 :: 19:48

Nie kochanie, to nie żaden PMS! To Ty jestes tak strasznie wkurwiający!

Tak panikowałam przed tą historią, a dostalam piątkę. I to bez gotowcow na sprawdzianie. Dobrze tak scierkom z mojej klasy. Chciały byc najlepsze... a to ja okazałam się gorą. Scierki jedne nieprane...
Taki był dzisiaj dla mnie miły, a ja byłam taka jedza... Jezdziłam po nim za każde słowo. W koncu przestał się odzywac... A potem był taki slodki, jak ubrałam tę czarną sukienkę, ktorą tak lubi... W zyciu chyba nie uslyszałam tylu komplementow jednego dnia. Ale zaraz! Ostatnio czesto mi dogryza, wiec czemu mam byc miła i grzeczna. W ogole czemu wymaga sie odemnie, zebym zawsze była grzeczna i miła. Nawet gdy w urzędzie wredne babsko zaczyna sie rzucac, że przyszłam wlasnie teraz, a nie pietnascie minut pozniej, ani gdy przystawia sie jakis oblesny, pijany typ. Przeciez to chore. Czemu kobieta od wczesnego dziecinstwa uczona jest trzymac emocje na wodzy, zas facet moze wkurzyc sie, zjechac kogos z gory na dól, wyrzyc sie na tym, co jest pod reka i wszystko jest ok. A na wkurzoną kobiete patrzy się jak na bluźnierce. Moj ociec może wyrzywac sie na wszystkich, a mi każa się zamknąc gdy tylko podniosę lekko glos. Ale za to mnie ktos może opieprzyc z gory na dol. To jest nie fair! Powinno byc prawnie zabronione podnoszenie glosu na innych. Po jednych to spłnie jak po kaczce, zas inny ma spieprzony cały dzien.
A tak na marginiesie to wykrakałam wczoraj. E. wrocia do szkoły. Na szczescie nie miałysmy dostatecznie duzo czasu by mogła zaczac wylewanie z siebie swych erotycznych przezyc. Kurde... w poniedziałek wyjac do Częstochowy. Chyba skazana jestem na siedzenie z nia...

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 18.03.2005 :: 19:18

Zgasłaś jak świeca Ellenai...
Swietlista w mroku smierci
Jasna pośrod melanchiolii bursztynu
Złote włosy Śmierc rozsypała po poduszce
Martwe... tak pełne życia
Odeszłaś ode mnie...
Pośrod szelestu kartek odpłynęłaś cicho
Zamknąłem książke
Nie mam już dla kogo czytac
Głucha pustka tutaj bez Ciebie
Promyk ciepła w Twoich jasnych dłoniach
Tli się jeszcze
ostatnie sekundy
Czuwaj nad nią Matko Boska...




Ailene
Komentuj(2)


Link :: 19.03.2005 :: 19:45

...

Dzisiaj krotko. Rozchorowalam się i nie mam siły siedziec. Poza tym powinnam jeszcze popisać cosik pracy maturalnej. Dalej siedze w obrazach, a moja ustna nabiera coraz to nowszych kasztaltów. Ciekawe co z tego wyjdzie...? Juz wykopałam Jagnę i dwa obrazy, na których opierałam też. Ale pomysł mam dobry, wykonanie też (tak mi się przynajmij wydaje) i powinno byc ok.

Ailene
Komentuj(3)


Link :: 20.03.2005 :: 19:38

Dotknęła umęczonych powiek
Srebrny medalik opadl na dłonie złozone w modlitwie
Wyciągnął głowe w jej stronę
Ukojenie...
Nawet nie zadrżała kosa w jej dłoni
Łagodnie spojrzała na jego gorliwość
Zmęczone żyły na szyji
Napiete pod pergaminową skóra
Zapach skoszonego siana
Żniwa dobiegły końca
Ukojenie...
Gdzie byłaś, o Pani...?
Tak długo czekałem na Ciebie
Milczała
Powaga na jej twarzy
współczucie, spokój
Ukojenie...

Znikęła...



Ailene
Komentuj(1)


Link :: 20.03.2005 :: 22:58

My name is nobody...

Jego nie ma, mamy nie ma, a ja mam gorączkę i czuje się jak smieć. Heh... smieci nic nie czuja... Unika mnie ostatnio. Wiem, kiedy chce skonczyc rozmowe, nie ma go na gg a ja jak głupia czekam. Nie.. nie zadzwonie, nic nie bede wyrzucac, nic sie nie odezwe. Dlaczego tylko ja mam sie czuć zle?
Rozmawiałam z nia... On ma same idealne przyjaciólki. Piekne, inteligentne, utalentowane, o niezwykłej osobowsci. I anorektyczna dziewczyne, ktora nie nadaje sie do niczego. One jeżdza konno, robią swietne zdjecia, pasjonuja sie irlandzkim tancem, maja piekne geste włosy, genialnie maluja... Masochizm? Nie ja sie własnie tak czuje. Jak smiec. Bez porówania... powinnam sie schowac. Nie! Nigdy mu tego nie powiem. Chyba, że zna juz tego bloga i sam to przeczyta. Gowno mnie to obchodzi. W ogóle wszystko gowno mnie obchodzi. Bo wszystko to gowno.
Ja nie chce juz tych wstretnych uczuc... Tego okropnego glosu w głowie... Jestes gruba! Jestes głupia! Jestes brzydka! Nie nadajesz sie do niczego! Jak dlugo mam jeszcze udawac, ze wszystko jest w porzadku. Patrzec w lustro i widzec to sadło. To wieczne niazadowolenia, strach prezed ludzmi, przed jedzeniem, przed swiatem...

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 21.03.2005 :: 21:26

Stare dobre dni...

Hmm Troche mnie wczoraj emocje poniosły. Coz zdarza się.
Pojawił się wreszcie, małpiszon jeden. Nie umiem być na niego dłudo zła. Wymiekłam po godzinie. A szkoda. Hmmm czemu innym potrafie jezdzic po emocjach, doprowadzac ich do szału, a przy nim zawsze wymiekam? Chyba nigdy się nie dowiem.
Świeczka mi "zwiędła". Nie wiem czy był to skutek dobrania się ojca do pieca, czy może ja tak promieniowałam ciepłem w czasie gorączki. Az takiej temperatury wczoraj w pokoju być nie mogło. Siedziałm w końcu w dwuch bluzach polarowych i nadal nie było zbyt cieplo, a tu świeczke zgielo. Hmmm kolejna zagadka. Ostatnim razem jak w domu było trzydziesci stopni to jak ojciec pojechał na Majorkę, dwa lata temu. Mama na węglu nie oszczedzała. Chodziłysmy w podkoszulkach, a świece utworzyły kąt prosty. Ehh to było ciepełko... nie musialsmy z nim lecieć na ta Majorkę. Miałyśmy ja w Polsce.
Ale mnie na wspomnienia wzielo. To były czasy... Całe noce przy kompie... Soul Reaver, Max Payne, Silent Hill... nikt nie burczał za plecami "Wypad! Teraz ja siadam!". Dobrze, że moj komp jest w stanie obsłóżyc takie gry, nalezy tylko do mnie i nie musze nikogo prosić się, by pograć sobie.
A tak w ogole to nic się dzisiaj nie wydarzylo ciekawego. Tyle tylko, że myslałam, że umrę. Czułam się tak zle, że zeby gdzies przejść musiałam podtrzymywac się scian. Jutro do lekarza. Brrr nie cierpię znachorów. Znowu jakąs paskudna chemię dostane. Przy tej ilości to za rok oczy będą mi swiecic jak Razielowi, na zielono, w odcieniu diod komuterowych (co za poetyckie porownania mnie się trzymaja...). Koncze już swoje wywody pseudofilozoficzne. Ide randkowac dalej z historią.

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 23.03.2005 :: 20:35

O czym ja własciwie piszę. To jest pytanie...

Piekny, aczkolwiek chlodny wiosenny wieczór. Świezość nocnego powietrza spleciona z gryzaca wonia dymu. Siedzę sama w pokoju, upijam się muzyka Trasta i Nightwisha i nieudolnie usiłuję kontunuować moją podróż przez wieki. Na usilowaniach chyba się skończy, bo najwyrazniej coś poprzestawiło mi się w kręgosłupie i niemiłosiernie mnie boli. Trzeba zmienić pozycję (brzydkie skojarzenie)nauki bo na rewolucji francuskiej bede miec rewelacyjnie sztywną (kolejne brzydkie dkojarzenie) szyje.
Wszystko dzisiaj mi się zle kojarzy. Czyzby nastąpiła zmiana gospodarki hormonalnej ojego schorowanego organizmu? A może po porstu wiosna idzie. Matko Boska! Oczym ja zaczynam pisać na tym blogu. Przezciez zawsze byłam grzeczna. Ale z drugiej strony co ja na to poradzę, że mi się wszystko zle kojarzy. "Zaleca się dwie tabletki dziennie w czasie stosunku..." Tak tak, moja mama od razu wypaliła mi, że "glodnemu chleb na mysli" (oczywiście dowiedziaął się od razu, że głodny głodnemu zawsze wypomni). Przeciez ja się tylko przejęzyczyłam... A fakt głodna byłam, bo sniadania jeszcze nie jadlam. I tak tu oskarżaja Bogu-ducha-winnych, glodnych ludzi, kótrzy na domiar złego miewają brzydkie skojarzenia. Ale zaraz! Te skojarzenia to ja mam po mamie! Przecież stosunki bywają róże. W takim razie o jakim ona myśli?! Tak, własnie tak! I kto tu ma brzydkie skojarzenia. Powtarzam jeszcze raz: Tylko się przejęzyczyłam!
Ale swoją drogą zycie jest takie skojarzeniogenne...


Ailene
Komentuj(0)


Link :: 24.03.2005 :: 21:24

Krzycze...
Krzyk rozrywa mi płuca
Nawet się nie odwracasz
Mówie
Chce bys usłyszał me słowa
Nawet się nie odwracasz
Niewazne
Mysli me gasisz
jednym cieprkim slowem
Lalka
milcząca
wpatrzona
lekceważona
Gasisz me myśli
jednym cierpkim słowem
Nieważne
Uniewaznione slowa
Unieważnione myśli
Jestem Lalką




Ailene
Komentuj(0)


Link :: 25.03.2005 :: 15:24

...

Czy wiesz co w tym wszystkim jest najstraszniejsze? Konczy się cos ta cudowne, tak kruche, tak zjawisko... Ludzkie zycie... a swiat istanieje nadal. Wschodzi slonce, ludzie budza się, śmieją, zyją... Kogoś juz nie ma, znikł... Ktos rozplynąl sie w czasie, a prawie nikt tego nie zauważył. No garstka osób... kropla w morzu.
Tak obsesyjnie wierzymy w swoją wielkość, w doswiadczenie, wiedzę, rozum, w siebie... Uważamy, że znamy zycie znamy swiat. Jaka jest prawda? Jestesmy tylko mgnieniem oka, ziarenkiem piasu, cząsteczką. Dla swiata nie znaczymy nic.
Smierc... wielka tragedia dla umierajacego, dla jego bliskich. Tylko oni dotkną, zobaczą, przezyją. Bedą pamietać przez 20, 40, może 60 lat. A potem? Potem bedzie tylko zmurszały pomnik i pare wpisów w ksiegach wieczystych, gdzies w zawilgotniałych piwnicach urzędow i kosciołów. Tyle z nas zostanie...
Zycie... dla nas tak piękne, wielkie, sprawią, że zaczynamy wierzyc, że znaczymy coś dla swiata. Ono peka jak banka mydlana. I nikt tego nie zauważy. Nikt...
Mądrośc, doswiadczenie, wartości, wspomnieniz... to co najważniejsze w człowieku umiera wraz z nim. Co zostaje? Buty, sterta ubrań, szczoteczka do żebów i ta przeraźliwa pustka... To boli najbardziej.... Miałąm tyle pytań, chciałam się dowiedzoec tylu rzeczy. Spózniłam się. Dokładnie jedenascie miesiecy temu uswiadomilam sobie wielką stratę. Wczoraj przepadła ostatnia szansa. Juz nie dowiem się jaka była moja babcia gdy byla w moim wieku. Czy jestem do niej podobna? Kim jest ten żolnierz ze starego zdjecia z francuskim napisem od spodu. Zniknelo kolejne pokolenie mojej rodziny...
Wierzyłam, że mam czas. Ze kiedys zadam nurtujace mnie pytania. Wierzyłam w niesmiertelnośc bliskich mi ludzi. Myslalam, ze mam czas. Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodza...

Ailene
Komentuj(0)


Link :: 26.03.2005 :: 10:01

Pustka...
Czuję sie taka... sama. Mnostwo ludzi keci się obok mnie, a ja czuję jakby nikogo nie bylo. Pomagamy sobie, niby jestesmy razem, ale tak na prawde każdy osobno przez to wszystko przechodzi. Kazdy jest sam i rozpaczliwie boi i sie lub nie chce zblizyc do drugiego czlowieka. A ja tak bardzo potrzebuję czyjejś obecności. Znowu odradzaja się moje dziwne lęki... że się udusze przy zamkniętym oknie, że przytyję, że ktoś obcy wejdzie do domu. zupelnie jak małe dziecko... Co sie ze mna dzieje?
Dzisiaj pogrzeb. Nie chce iśc... Z kościoła do kaplicy... Pisanki czekające w samochodzie...

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 26.03.2005 :: 19:47

Zniknęła kolejna twarz z rodzinnej fotografii
Uśmiechnięta melancholijnie
w miękkim swetrze

Dziadek, wujek, tato, śasiad, Pan B.
Jedna twarz mniej na fotografii
Telefon... krótka wiadomośc... pustka

Fotel z przekrzywioną kapą
Książka otwarta na 234 stronie
Swiatlo nie pali się już w pokoiku na dole
Pustka

O jeden talerz za dużo
Dodatkowa para kapci w przedpokoju
Fotografia

Czlowiek
Marzenia, wspomnienia, mądrość
Rozplynęlo się w czasie istnienie
Setki pytań bez odpowiedzi
Za późno...


Ailene
Komentuj(0)


Link :: 28.03.2005 :: 22:06

Sad we live sad we die...

Wróciłam... Poczułam powiew wiosny i wizje wolności, pościłam głośniej muzykę. Nigdy nie cieszył mnie tak koniec swiąt.
Kolejne wspomnienie brutalnie wypchnięte z moje pamięci. Czarna dziura sobotniego popołudnia. Jakby jeden dzien skłądał się z dwuch częsci: dnia-po i dnia-przed. A miedzy nimi ciemna luka. Tak moj umysł radzi sobie z przykrymu wspomnieniami. Nie wraca do nich samoistnie, dopiero jak wysile sie żeby cos sobie przypomniec z tamtej chwili przychodza obrazy.
Jakies dziwnie silne emocje. Wyżywam sie na ojcu. Lub mam ochote sie rozpłakac. Irytuja mnie rzeczy, ktore kiedy byly mi zupelnie obojetne. Jedno slowo ojca lub gdy usiluje mnie zaczepiac. Mam ochote rzucić sie na niego z pięsciami. Moja siostra i jej glupie humory. Zawsze dogryzałąm jej. Teraz? Rece mnie swierzbia by jej przyłożyc.
Jednoczesnie nadal rozpaczliwie brakuje mi ludzkiej obecnosci, mimo ze wszystko jest niby ok. Brakuje mi kogos by mna potrzasnął, i zaraz potem przytulił, pogłaskał i powiedział, że wszystko bedzie dobrze.
Jeżeli to czytasz napisz, że byłes czy byłas. Zadnych długachnych komentarzy. Chciałabym wierzyc, że ktos procz mnie jeszcze to czyta... Załosna jestem...


Ailene
Komentuj(5)


Link :: 30.03.2005 :: 23:34

Angels fall first...

Rany... kiedys słowa wpros same rodzily sie. A teraz? Teraz musze zmusic sie by wklepac jakies sensowniejsze zdanie. Zupelna niemoc i pustka w glowie.
Bola mnie pace. Znowu obżeram paznokcie. Na dodatek w ten najbrutalniejszy sposob, do bólu. A gdy przestaje znecać się nad rekami to skubię wargi i przygryzam sobie ich wewnętrzna strone. Masochizm...
Najgorsze jest jednak to, że mam ochote płakać, a gdy chce mi isę płakac nie moge jesc, po prostu nie umiem nic w siebie wmusic, na domiar złego mama wciska we mnie co popadnie. Wkrotce zacznie latac za mną z talerzem. Nie potrafie sie przełamac. Jedzenie bywa ostanio dla mnie katorgą. Gdy juz poczuje cos w zoładku, to od razu niedobrze mi sie robi.
zle sie dziisaj czuję. Ciotka chciała bym namalowała jej kurczaka. Uczyłam sie akurat. Zawsze gdy sie uczę ktos musi wymyslić sobie jakies chore zajęcie. Zawołali mnie na dol. Nie wiem czemu dostaam strasznego ataku zlosci. Z trudem powstrzymalam sie od zrobienia awantury. Mama chiała mnie przytuić... A ja kazałam jej dać mi spokoj. Tak zle mi bylo po tym. I jeszcze bardziej chcialo mi się wyc.
Potem jeszcze to durne gadanie M. Kolejna osoba, ktra nie potrafi trzymać jezyka za zebami. Na miejscu ciotki też byloby mi wstyd za nia. Zreszta zawsze glupio się czuję gdy mam ja przedstawic swoim znajomym. To moja kuzynka... jednak zawsze musi walnąc takim tekstem, ze komus sie przykro robi. Mi niestety także. Czy mnie ciagle muszą otaczac ludzi, ktorym cieżko utrzymac jezyk za zebami? Gdzie się podziało zwykłe ludzkie wyczucie?!
Zaraz zaaplikuje sobie srodki uspakajajace i pojde spac. Nie bede ryzykowac kolejnego koszmaru po koszmarnym dniu. Moze jutro bedzie lepiej...

Tak jeszcze na koniec... Dziekuje za wpisy. Może to dziwne, ale pomogło mi troche. Świadomośc ludzkiej obecności, działa czasem jak balsam...


Ailene
Komentuj(2)


Lay & content by me
All rights reserved