20.03.2005 :: 22:58
My name is nobody... Jego nie ma, mamy nie ma, a ja mam gorączkę i czuje się jak smieć. Heh... smieci nic nie czuja... Unika mnie ostatnio. Wiem, kiedy chce skonczyc rozmowe, nie ma go na gg a ja jak głupia czekam. Nie.. nie zadzwonie, nic nie bede wyrzucac, nic sie nie odezwe. Dlaczego tylko ja mam sie czuć zle? Rozmawiałam z nia... On ma same idealne przyjaciólki. Piekne, inteligentne, utalentowane, o niezwykłej osobowsci. I anorektyczna dziewczyne, ktora nie nadaje sie do niczego. One jeżdza konno, robią swietne zdjecia, pasjonuja sie irlandzkim tancem, maja piekne geste włosy, genialnie maluja... Masochizm? Nie ja sie własnie tak czuje. Jak smiec. Bez porówania... powinnam sie schowac. Nie! Nigdy mu tego nie powiem. Chyba, że zna juz tego bloga i sam to przeczyta. Gowno mnie to obchodzi. W ogóle wszystko gowno mnie obchodzi. Bo wszystko to gowno. Ja nie chce juz tych wstretnych uczuc... Tego okropnego glosu w głowie... Jestes gruba! Jestes głupia! Jestes brzydka! Nie nadajesz sie do niczego! Jak dlugo mam jeszcze udawac, ze wszystko jest w porzadku. Patrzec w lustro i widzec to sadło. To wieczne niazadowolenia, strach prezed ludzmi, przed jedzeniem, przed swiatem...