Zatopiłam się w słowach...
Dawno nie przezywalam tak książki. Nawet nie przeżywalam, ja wprost nią zylam, chłonęłam każde slowo. Cokowliek bym nie zrobiła, czegokolwiek miałoby nie byc, liczylo sie tylko, ze zaraz to skoncze i wreszcie bede mogla wziac ja do reki i poczytac. Wiem, brzmi jak uzaleznienie, jednak ostatnio coraz rzedziej wpada mi w rece taka powiesc, ze zatapiam się do głebi.
Eh... szkoda, ze juz ją skonczyłam. Ksiązki Wisniewskiego maja jedna generalna wade, koncza się. I to zazwyczaj niewesoło. Zakonczenie Losu Powtorzonego troche mnie rozczarowało. Nie tak powinna skonczyc się ta ksiązka. Narzekam... jednak ostanio zdecydowanie brakuje mi happy endow. Chyba znowu zabiore się za Harrego Pottera... |