12.03.2005 :: 22:37
... Potwornie mi zimno... Jakby w pokoju nie bylo dwadziescia szesc stopni tylko 12. Może, bede chora? Mam taka nadzieje, wreszcie mialabym czas pouczyc sie w spokoju, a nie zaliczac jakies durne sprawdziany z oogenezy, spermatogenezy i liczb naturalnych. Mam ochote sie upic. Czasem nachodza mnie takie dni, że alkocholizm wydaje mie się jedynym rozsadnym wyjsciem. Usnac w stanie blogiej lekkosci... Pozostaje tylko ten pieprzony lek przed przytyciem, kaloriami i faldk± na brzuchu. Czasami mam ochote jesc wszystko, co na drzewo nie ucieka, tonami... Jednak sama mysle, że moglabym poczuc się syta degraduje jedzenie do spazmotworczego poziomu. Nie zrozumiałe? Po porstu zygac mi się chce jak tylko spojrze na cos jadalnego. Ciekawe kiedy ktos stwierdzi u mnie jadłowstret psychiczny? Przesadzam? Od szesciu miesiecy wmuszam w siebie dawke składnikow pokarmowych niezbedna do przezycia i prawidlowego funkcjonowania organizmu. Tak to sie poprawnie nazywa bo jedznie powinno kojarzyc sie z czyms przyjemnym. Dla mnie jest tortura. Cokolwiek bym nie zjadła, czy jedt to hiperkaloryczny tost z trzyczentymetrowa warstwa sera, czy surowka z zielonej sałaty, odrobiny pieprzu i kilku kropel soku z cytryny czuje wyrzuty sumienia, z racji tego, że mam cos w żoładku. I jeszcze to irracjonalne uczucie jakby rosł mi podbrudek. Jakby tam kumulował się tłuszcz, ktorego tak bardzo nienawidze... a moze po prostu boje się? Chyba powinnam zaczac sie leczyc... Nie wiem po co to wszystko pisze. Moj blog mial byc przeciez optymistyczny. Miał stanowic lek na depresje. Pokazac mi samej, że jednak cos dobrego może się w zyciu wydarzyc. Poczatkowo spełniał swoja role... A teraz...? Mam wrazenie jakbym obnazała swoja dusze. Moze po prostu potrzebuje by ktos sie dowiedział, przeczytał bo nie umiem mowic o tym na głos. Eh... głupia jestem. I potwornie głodna na dodatek, zaczynaja mi się trzasc rece. Znowu ta pieprzona walka ze sob±...