A.Modigliani - Nude

Tropy...
Ślady stóp...
Zostaw ślad...

Dzieje...
2005
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2004
grudzień

Zagubieni...
K!jo
Rien...
Moonwalkers...
Rozmawiamy
Ach te żony...
Nikegirl
Zapiski teściowej
Elf
Ktosiulka
Prophet of Doom
Outsiderka
Wiepszowinka
Sayoko
Sabina
Chłopczysko
Amaralis
Biedronka

Wizje...
Picasso
Malczewski
Zatrzymane w czasie...
Zatrzymane w czasie II...
Widok z mojego okna
Moje misto, moj sen...

Talk.pl

Słowem
wyżłobiłeś ranę
popłynęły łzy

ktoś powiedział, ze są krwią duszy
moja dusza krawi
choć nawet łzy nie chcą płynąć
przyduszone setką wymówek
i papierowym usmiechem przyklejonym do ust

nędzna prowizorka
poskłdana niezdarnie krucha jak domek z kart

Nie widzisz...
nie chcesz widzieć
bo przecież liczy sie to
że mam uśmiech na ustach...
Ailene

... Mów do mnie jeszcze...
Za taką rozmową
tęskniłem lata...
Każde twoje słowo
słodkie w mem sercu wywołuje dreszcze -
mów do mnie jeszcze...
Mów do mnie jeszcze...
ludzie nas nie słyszą
Słowa twe dziwnie poją i kołyszą,
Jak kwiatem, każdem słowem twem się pieszczę-
Mów do mnie jeszcze...
K. Przerwa-Tetmajer

Znowu daleko, smutnie...
śnieg przez szyby pełza
i noc przycichłym wichrem szarpie gwiazdy w więzach,
i znowu daleko, smutnie...
i znowu nie wrócisz z dalekich pól zapachem -
szorstką wonią mrozu,
oczu mi nie zasłonisz ciepłym, słodkim łachem -
- niebem przycichłym łzami i powrotem...
Nie przyjdziesz szeleszczącą ciszą w magłach drogami
(wieczór spłynie kolędą daleką, daleką)
i będziemy we dwoje tylko, smutni, sami,
ja i mrok beznadzieji...
i ty gdzieś nad nami...
K.K. Baczyński

Ty jesteś moje imię i w kształcie, i w przyczynie,
i moje dłuto lotne.
Ja jestem, zanim minie wiek na koniu-bezczynie,
ptaków i chmur zielonych złotnik.
Ty jesteś we mnie jaskier w chmurze rzeźbiony blaskiem
nad czyn samotny.
Ja z ciebie ulew piaskiem runo burz, co nie gaśnie,
każdym życiem i śmiercią stokrotny.
Ty jesteś marmur żywy, przez który kształt mi przybył,
kształt w wichurze o świcie widziany,
który o mleczne szyby buchnął płomieniem grzywy
i zastygł w dłoni jak z gwiazdy odlany.
I jesteś mi imię ruchów i poczynaniem słuchu,
który pojmie muzykę i sposób,
który z lądu posuchy wzejdzie żywicą-duchem
w łodygę głosu.
1 III 42 r.
K.K. Baczyński

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szapcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chrusniak malinowy trwał wciąż dookoła.
B.Leśmian

Link :: 01.02.2005 :: 22:20

Z czerwoną różą w dloni...

... przyjechał do mnie. Tak, tak też nie mogłam w to uwierzyc. Zrobiło mi się tak miło. On, wysiadający z autobusu i czerwona róża własnie dla mnie... Mały kwiatek... zadziwiające ile emocji moze przyniesc ze soba. Teraz stoi sobie w wazonie. Troche zwiędł, bo ciepło jest w pokoju. Szkoda...
Zaskoczył mnie zupelnie, mimo ze juz od dawna marzyłam, że przyjdzie do mnie z kwiatami. Chyba dlatego spoznil sie na autobus. Razem z PoD (Prophet of Doom) czekalysmy na niego, objadajac sie bakerollsami i polewajac z Bravo. Co za durna gazeta, dawno takich głupot nie czytalam. "Britney Spears kurą domowa" myslalam, że padne. Poza tym kto co za idiota w gazecie, ktora czytaja dzieci w przedziale wiekowym 13 - 15 zamieszcza artykuly typu "kochaj się bezpiecznie"?! Przeciez to chore. Z jednej strony seks jest beee i feee a z drugiej, zabawiajcie sie ile wlezie! Robia bachorom wode z mozgu, a potem sie dziwią, że wzrasta liczba mlodocianych mamus i tatusiow. Ale olac Brawo i brukowce jego pokroju.
W ogole to miałam cudowny dzien. Co moze byc lepszego od spedzenia calego dnia w ramionach ukochanej osoby... romantyczna muzyka, przcmione światło świec i ciche rozmowy... Brakowało mi tego...


Ailene
Komentuj(4)


Link :: 03.02.2005 :: 15:18

Yeah... Once again this is not only a story... It's reality of life...

Po raz nasty ogladam nasz klasowy film ze studniowkowej kasety i po raz nasty sikam ze smiechu. To chyba jedyna rzecz, ktora zorganizowalismy bez zadych klotni. Przez cale liceum, żarlismy się o byle co. Czy maja byc uszka na wigilii, czy gwiazdki na scianach maja byc ulozone jak popadnie czy w jakims konkretnym szyku, czy klasa o profilu humanistycznym powinna miec rozszerzona biologie. Byle co... doslownie.
Gdy przedstawilysmy klasie scenariusz - świeto lasu! - nikt nie oponowal. Szybki podzial ról, kazdy sie zgodzil. W sumie tylko trzy osoby sie wyłamały, ale to ich strata, bo wyszło genialnie. A scena gdy w czarnych płaczach, z karabinami maszerujemy do szkoły to juz perełka...
Tak poza tym to nowy rekord sie pobił. Az cztery komantarze! Wow!
Cos mi weny dzisiaj brakuje... Nic sensownego nie umiem z siebie wykrzsić.

PS: Propheciku moj kochany, pamiętaj złość piękności szkodzi. Nie przejmuj sie tak wszystkim, pozwoj ubogim umyslowo czytac co im sie podoba. Gazdy ma prawo do rozrywki, nawet tej prymitywnej. A gdy juz masz te gorsze dni w miesiacu to wsiadaj w swoje kochanie i przyjedz do mnie na tosty.


Ailene
Komentuj(1)


Link :: 04.02.2005 :: 17:55

In sleep he sang to me, in dreams he came...

Po prostu cudo, dzieło ludzkiego geniuszu. Dawno film nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Nic tylko westchnąc glosno achhhh...
Mowa oczywiście o "Upiorze w operze". Sporo juz czasu minęlo od "Chicago"... Czemu tak zadko kreci sie musicale? To chyba jedyny gatunek, gdzie muzyka i obraz tak doskonale się uzupełniaja. Dobra muzykę słyszałam w wielu filmach, jedna była ona tylko podkreśleniem, urozmaiceniem. W "Upiorze" dzwięk jest wszechobecny, tworzy nastrój.
Muzyka jest nieziemska. W koncu po częsci tworzył ją moj ukochany Nightwish, wiec jak mialaby nie byc? Miejscami mroczna i niespokojna, gdzie indziej romantyczna i nastrojowa...
No i ten obraz. Stara, przepiekna opera z labiryntem korytarzy i ogromnym kryształowym kandelabrem... Wszystko bogato zdobione, pozłacane rzeźby, fotele obite czerwonym aksamitem.
Nie zapominajmy o aktorach, ktorzy sporo musieli wydac na lekcje spiewu, ale pieniadze nie poszły na marne bo wychodzi im to genialnie.
Rewelacyjny taniec... po prostu majstersztyk. Zwłaszca w scenie maskarady, gdzie tanczą na schodach. Pewnie jeszcze bedę ochać i achać przez tydzien, a przy najbliższej okazji wybiorę się ponownie. Po prostu cudo...
Musze jeszcze podziekować mojemu Prophecikowi za wyjazd. Prophet dziekuje! słyszysz? DZIEKUJE!


Ailene
Komentuj(0)


Link :: 04.02.2005 :: 22:33

Waiting for... For what exactly?

Znowu nie bylo go cały dzien, a ja siedziałm jak głupia i czekałam. Cholera mogłby chociaz wysłac glupiego smsa, ze zyje i ze wszystko jest ok. Czemu on tak glupio sie zachowuje? Przeciez wie, ze tego nie lubie.
W ogole prawie wszyscy wkurzają mnie ostatnio. Nieliczne wyjatki pozwalaja mi egzystowac w spokoju. Przynajmniej E. nie miele juz tak bardzo jezorem. Moja dzika awantura przyniosla jakies pozytywne skutki. Zeby jeszcze przestała się nad soba użalac to juz by było swietnie. A tutaj siedzi pod sciana i opowiada jak to teraz cienko z kasa i na nic nie ma, po czym zaczyna wyliczac co to MUSI sobie kupic: nową książke Wiśniewskiego, jeszcze jakas druga, pierscionek, kolczyki... I E. nie ma pieniedzy. No wybaczcie, ja jak nie mam to ograniczam sie do minimum i czekam na najblizsza okazje, albo po prostu umawiam się, ze zrobie cos za opłata, a nie chodze od dziadkow do rodzicow i wyłudzam ile wlezie.
Jak E. nie jeczy, ze nie ma kasy to z kolei opowiada o swoim bylym chlopaku, ktory usilnie stara sie ją rzucić, ale jak na razie bezskutecznie. B. rzuci słowko, a E. leci na łeb, na szyje, bo slowo B. jest swiete. Oczywiscie potem zali sie jaka to z niego swinia. Aaaa ratujcie mnie. Mam juz tego dośc! To jedyny powod dla ktorego chciałabym juz miec mature.
Okropna jestem, to w koncu moja przyjaciolka, tylko, że nie wytrzymuje juz z nia. Od pamietniej awantury trzymam ja na dystans. Nie musze wysluchiwac jej glupich komentarzy na temat rzeczy ktore jej nie odpowiadaja (a jest ich naprawde wieeeele) oraz wiecznego udowaniania mi, ze ona ma zawsze i jej slowo jest świete.
Cholera, nadal go nie ma. Wysłałam smsa, a on mnie olewa. Jak nadal bede wylewac z siebie wszystkie zale i smutki to wkrotce zaleje caly talk.pl. Niedobrze... Tylko co mam robic w pozny piatkowy wieczor, gdy prawie wszyscy juz spia i nawet muzyki posluchac nie mozna?
Powinnam wziac sie za "Medaliony", ale po pierwszej czesci wymiekłam. Ja nie chce tego czytac! Jak to robili mydlo z ludzi brrrr... Ciarki mnie przechodzą. Odechciewa mi sie myc mydłem... to koszmarne... nawet nie chce mi sie dopuszczac tego do mysli, chyba tamten film z zeszłego tygodnia zachartował mnie troche.
Wow! to chyba bedzie najdłuższy wpis. Pobijam kolejny rekord.
Kuźwa... jutro chyba zrobie zadyme kolejnej osobie. Czuje sie totalnie olana. Głupek jeden!

Ailene
Komentuj(0)


Link :: 04.02.2005 :: 23:16

...

Znowu dopada mnie samotność. Czuje jej oddech na ramieniu. Pol godziny temu żaliłam sie na cały swiat, a teraz...? Teraz wszystko jest mi tak niesamowicie obojetne.
Oczy same mi sie zamykaja, jednoczesnie czuję jakis irracjonalny opor przed zaśnięciem.
Kilka dni temu snilo mi się, ze umarłam. W mym snie spojrzałam w oczy istocie, ktorej wzrok zabijał i umarłam. Wydawało mi się, ze zapadam sie w ciemnosc. Potem obudziłam się... Nigdy jeszcze nie miałam takiego snu. Dziwne... W ogole wszystko jest ostatnio dziwne wokol mnie.
Nie pisze o tym na bierząco, bo nie pamietam. Nie mam czasu pamietac. Jednak piatkowa samotnośc zawsze zmusza mnie do refleksji.
Dziwny stan... jakby zwiekszona świadomośc. Widze siebie przez szyba. Widzę dowod osobisty, jakies dyplomy i swiadectwa, stos zdjec, film wideo i... napis na nagrobku. Byłam, zyłam, istaniłam i umarlam. Chyba młodo. Pozostał po mnie stos rzeczy i garstka wspomnien, ktore i tak zatrze wkrotce czas. Co sie ze mna dzieje? Jakbym stała na granicy dwuch światow, jakbym istaniala tam jako czlowiek, a tutaj jako duch...
Moja samotność... wciaż gdzie czai się. Miałam nadzije, że on rozproszy ją dzis...

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 05.02.2005 :: 18:32

Jasność przerodziła się mrok...

Obudziłam się... Dziwnie jest zasnąc w dzien, a obudzic się w ciemości. Przez chwilę zastanawialam się jaka jest wlasciwie pora. Ah ta matematyka... działa na mnie jak butelka mleka na niemowle. Kilka zadań i spie jak kamien.
Miałam dziwaczny sen. Cały dzien spedziłam u koleżanki, jednak wszyscy nagle zaczeli kłasc się spac. Nie było pozno, ale uznałam, ze w takim wypadku lepiej zmykac. Błądziłam w ciemności potykając się o różne przedmioty. Nie mogłam znaleśc okularow, wiec kazałam jej, przyniesc mi je do szkoły. Wychodząc spojrzałam na zegarek. Wygladał jakby kolista tarcza została zgieta na pol, cyfry po obustronach nalozyly się. Była jednoczesnie piata i ósma...
Cale miasto szczelnie opatulil snieg. Nikogo na drodze nie spotkałam. Jedynie w samochodzie siedziała moja przyjaciolka ze swoim chlopakiem. Przeszlam kolo niej zupelnie obojetnie, ona zauwazyla mnie i chciala dogonic, lecz ucieklam jej... Dotarłam w okolice jednej ze szkol. Znałam to miejsce doskonale, gdyz wielokrotnie sie tam bawilam jako dziecko. Z malego modrzewiowego lasku lecialy kleby pary, wystarczylo jednak dmuchnac by znikaly... Obok, na trawniku siedział jakis chlopak, pilnujac wielkiego stosu drewna na ognisko. W owej szkole trwala jakas impreza, chyba planowali to zapalic. Ostro zwrocilam mu uwage, zeby nie palil tego tutaj bo trzeba szanowac trawniki (w zimie!). Przyznal mi racej, ale nic nie mogl zrobic, bo to nie bylo jego drzewo.
Szłam dalej... spojrzała w niebo i zobaczylam spadająca gwiazde. Obsrewowałam jak zatoczyla luk nad ziemia i... spadla kilkanascie metrow dalej. Jarzyła się jeszcze chwilke, na kupie drewna i zgasła. Pobiegłam tam. Wzielam do reki gwiazde. Byl to jakby oderwany fragment sporej kuli, wewnatrz szarej, na wierzchu srebrnej. Balam sie, ze poparze sobie rece, jednak w ogole nie byl goracy... Spytalam sie chlopaka czy moge go zatrzymac, zgodzil się. Trzymalam gwazde w dloniach, on zaczal zadawac jakies niezrozumiale pytania z pogranicza fizyki i astronomi. Nie umialam odpowiedziec, wtedy obudziłam się.
Juz powoli wychodze z stanu slodkiego zakrecenia, jakie odczuwa sie po naglym obudzeniu. Dziwnie się czuje... nie lubie takich irracjonalnych slow...

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 06.02.2005 :: 20:58

Ciągle pod górke...

Cały dzien spedzony przy biurku. W sumie nic nie zrobilam. Durna notatke, badziewny quiz i z grubsza przetłumaczony tekst. "The Law" tak ładnie brzmiał tytuł.. Czy ja zawsze musze ulegać magii słów? "Ładnie brzmi to sie tym zajme!" I co sie okazało? Że ten ładnie brzmiacy tytuł to szesc stron pełnego profesjonalizmow tekstu, drukowanego w dodatku mala czcionka. W dodatku nie umiem nic z matmy ani z niemieckiego, a projekt podziekowan dla polonistki pozostał w sferze planow. Wszystko przez głupia magie slow, ktorej zawsze musze ulec... Biorac bardziej przyziemny temat jak "Food and drinks" wyrobilabym sie ze wszystkim i teraz lezala do gory brzuchem.
Ale jakby tak pomyslec to w sumie temat byl ciekawy. Wiem jak wyglada system sadowniczy w Wielkiej Brytani, ze ci gliniarze ze smiesznymi hełmami zwą się Bobby. Tylko po cholere mi to wszystko? Szczegolnie przedatne bedzie jutro na matmie gdy obliczyc trzeba bedzie objetosc kuleczki włozonej w pudelko. Tak na marginesie kolejna umiejetnosc, bez ktorej absolutnie nie dam sobie rady w zyciu. W ogole to po co ta cala matma? Pieniadze liczyc juz umiem. Dodawanie, odejmowanie, dzielenie, mnozenie w zakresie stu, procenty i ulamki znam, po cholere mi cala reszta? Jakas chora kombinatoryka, liczby naturalne, nienaturalne i syntetyczne... Kombinowac umiem doskonale, doslownie jak kon pod górke, zwlaszcza na sprawdzianach z matematyki. Tylko dlaczego muszę się uczyć sterty idiotyzmow, ktorych i tak za dwa miesiące nie bede pamietac?

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 07.02.2005 :: 19:31

Pokonując samą siebie...

Stawiłam dzis czoło problemom. I wygrałam. Czuje sie dziwnie i fajnie jednocześnie. Zawsze, gdy nawarstwiło się obowiązkow, gdy czyłam, ze mam nóz na gardle po prostu uciekałam. Czekałam, az burza minie, dopiero wtedy robiłam to co do mnie nalezy. Juz bez stresu, bez pośpiechu.
Przez cały weekend coś tworzyłam. Tu prezentacja na angielski, tam zadania z matematyki, poprawiłam moja prace na konkurs (trzymajcie kciuki!), sprzatanie... I w sumie nie wyrobiłam się ze wszystkim. Lenistwo w sobote wzielo gorę, a niedziela byla za krotka. Przez caly wieczor kombinowałam jak nie pojsc do szkoly. Jednak nie mogłam ani zostawic dziewczyn na lodzie z dialogiem na niemiecki ani nie stawić się na umowiona prezentacje z angola. Poszłam... i zyje. A mialam taka ochote zwiac. Wiem, jestem tchórzem, ale taka juz moja natura. Zawsze uciekam...
Ciesze sie z jeszcze jednej rzeczy - swa prezentacje wyrecytowalam bez zajakniecia. Ha! Praca nad soba nie idzie na marne.

Ailene
Komentuj(0)


Link :: 08.02.2005 :: 01:03

Drżąca reka... bez tytułu...

Im dluzej zyje w tym spoleczenstwie, im wiecej przebywam z ludzmi, tym bardzej dochodze do wniosku, ze potrafia oni tylko denerwowac i krzywdzic. Nie wiem czy mimowolnie czy celowo... cokolwiek bys nie zrobil, jakikolwiek bys nie byl, to i tak skopia ci tylek przy najblizeszej nadarzajacej sie okazji.
Juz nawet nie chodzi mi tu o kolezanke, ktora uslyszac cos zaraz pzerobi i rozpowie po calej szkole, ale o najblizszych. Ludziach z otoczenia...
Moj ojciec... ktorego i tak jakby nie bylo, a jak juz jest to albo sie rzuca do wszystkich, za to ze za duzo ciuchow lezy w lazience, czy ze nie mam kapci na stopach, albo zaczyna "zartowac" swym "zejebistym" poczuciem humoru, z usmiechem typu "jaki to ja jestem dowcipny".
Najgorsze jest jednak to, ze wystarczy zaczac dyskusje, nawet nie dyskusje, po prostu zwykla rozmowe, a kazdy zaczyna sie rzucac. Nienawidze jak ktors podnosi na mnie glos. Nie znosz krzyku, halasu. Rownie dobrze mozna mi obuchem w glowe przywalic. A wszyscy dookola tylko krzycza i krzycza. A potem gdy wyprowadza mnie z rownowagi, tak ze przez caly dzien rece mi sie trzesa to dziwia sie na drugi dzien, ze jeszcze jestem wkurzona. Jeszcze lepiej gdy maja do mnie wielkie pretensje, ze powiedzialam im to co powiedzialam, bo bylo to "bardzo nieładne". To nic ze chodze potem jak struta, czuje scisk w zoladku i prawie placze na stojaco. Ja jestem winna. Prosze bardzo mozecie mnie skazac na krzeslo elektryczne. Nie obraze się.
Njabardziej boli mnie jednak to, ze ludzie z mojego otoczenia klepia co im slina na jezyk przyniesie. Zupełnie nie licza się ze slowami. Ja gryze sie w jezyk, zeby tylko nie palnac czegos przykrego, a tu E. tam on zaraz chlapna cos takiego, ze czuje sie jak smiec.
Nie jestem idealem. Zycie ze mna pod jednym dachem jest trudne, jednak nie jest to powod by wyladowywac na mnie swoje zlosci. Nie jestem workiem treningowym, w ktory mozna dowoli nawalac. Tez jestem wybuchowa, ale nie wyzywam sie na innych. A co bylo przed chwila. Kiepski dzien, stresy zwiazane z koncem semestru, cos go zirytowalo i od razu musial mi nawciskac. Po prostu zajebiscie. Przeciez tylko wyrazalam swoja opinie, powiedzial ze wkurza go takie podejscie i zjechal mnie za to. Pewnie jutro bedzie znowu zadyma za to co ja mu odpowiedzialam. Mam juz tego dosc...
Moze to ze mna jest cos nie tak? Moze jestem typem aspolecznym, dla ktorego przeznaczona jest jakas mala chatka na samym srodku syberyjskiego pustkowia? Czasem mysle, ze tak byloby lepiej.

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 08.02.2005 :: 21:07

Pośród mroku...

Zmowu naplywaja czarne mysli. Nic mi sie nie chce, chodze jak struta. Powracaja moje dziwne leki. Czsem czuje sie jakby mialo braknac mi powietrza. Panicznie boje się, z nie bede miała czym oddychac. Pisanie... moje jedyne lekarstwo. Nawet tego odechciewa mi się. Paranoja...

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 09.02.2005 :: 21:06

Lilie...

Czegos mi brakuje. Tylko nie wiem czego. Moze kogos do pogadania? On sie uczy, Propheta nie ma, H. sie uczy. Dla odmiany ja sie nie ucze. Nie mam sily. Wiem, mam potwornie duzo do nadrobienia, zdaje soie z tego sprawe. Ale dzisiaj juz nie jestem w stanie. Od jutra mam ferie. Czwartek i piatek daruje sobie. Juz i tak na wiekszosci przedmiotów nie robimy nic. Wiec po co isc?
Moja samotnosc topie w... htmlu. Nadal usiłuje zmajstrowac jakis ciekawy, a przede wszystkim moj własny szablon do bloga. Heh... nie wychodzi mi nic. Jak we wszystkim zresza. Im bardziej sie staram, tyz z wiekszym hukiem padaja moje plany. Ferie pewnie tez nie beda takie jak zaplanowalam. Oby tylko wypalil sobotni wyjazd...
Jeszcze ten zapach... Lilie, od niego, czuc w calym pokoju. Pachnie tak upajająco. Czy kwiatkiem mozna się nacpac? Dziwnie się czuję. Własnie tak jakbym byla naćpana. Problem w tym, ze nigdy nie bylam, wiec skad moge wiedziec?

Ailene
Komentuj(4)


Link :: 11.02.2005 :: 10:35

Zgubiłam gdzieś swego anioła...

Przeciez tylko wypadały mi włosy... Nawet specjalnie im sie nie przygladala, tylko siadła do biurka i zaczeła wypisywac skierowania. Tu tarczyca, tam morfologia, usg i jeszcze tuzin innych. Nie! Mam przeciez alergie na znachorów! Ja nie chce! Miały byc tylko włosy, jakis płyn by w koncu przestały wychodzic...
Runeła moja filozofia, oparta na podejsciu "eeetam" i "na coś trzeba umrzec". Mam ochote sie rozpłakac.
Jeszcze on wzial mnie na spytki i zaczal wypytywac o bloga. Nie umiem kłamac ludzi, ktorych kocham. Obiecał, ze nie bedzie go szukał. Jednak boje się, ze znajdzie go. Sa pewne rzeczy, których nie powienien przeczytac...
Czemu zawsze gdy wydaje mi sie, ze wszystko jest w jak najlepszym porzadku, musi spieprzyc sie dokumentnie? Moja wizja cudownie leniwych ferii padła z wielkim hukiem. Co bede robic? Martwic sie i ganiac po znachorach. Boje sie...

Dziekuje za komentarze, naprawda podniosły mnie na duchu... Ciesze sie, ze jestescie...


Ailene
Komentuj(1)


Link :: 12.02.2005 :: 21:23

Przy winie...

Wpis z wczoraj
... spedziłam cały wieczor. Słówko Propheta i juz siedzałysmy u niej wcinajac ogórki, konfitury, popijajac winem. Nie ma jak dobre swojskie winko. Teraz dopiero wiem, jakie gowna sprzedaja w sklepach. Koniec z komandosami! Szate de jabollo przestało mnie satysfakcjonowac.
Jeszcze troche szumi mi w głowie. Nie jestem "zaprawiona w bojach". Na imprezie nie bylam od maja. Wtedy ostatni raz pilam wiecej niz jeden grzeczny kieliszek.
Potrzebowalam takiego wieczorku. Spotkanie, babskie pogaduchy, lekkie zarełko i film. Ostatnio nie moge sie pozbierac. Niby sa ferie, a czuje sie fatalnie. Tesknie za wstawaniem o dwunastej, wluczeniem sie po Wrocławiu, filmach, nocnym czytaniu ksiazek... Naprawde mi tego brakuje.
Jutro ciag dalszy odstresowywania - zakupy...

Ailene
Komentuj(0)


Link :: 12.02.2005 :: 21:50

Ku klux klan...

Przez prawie cały dzien włóczyłam sie z Prophetem po Wrocławiu. Najlepsze jest jednak to, ze przymierzyłam sterte ciuchów, obeszłysmy dziesiatki sklepów, a nia mnie nic nie ma. Oczywiście nie dosłownie nic, aczkolwiek, nic co miesciloby sie w wąskim przedziale mojego wybrednego gustu, bylo po sensownej cenie i jeszcze na dodatek lezało na mnie dobrze (juz nawet nie idealnie, tylko niech chociaz rozmiar pasuje). Bez sensu... rozmiar trzydziesci cztery jest troszke za waski, a trzydziesci szesc za szeroki. Czy nie mozna tym niewymiarowym klientkom wyprodukowac trzydziesci piec?!
Kiedys wszyscy mowili mi, ze jestm normalna. Nieniawidziłam tego. Jak słyszałam to slowo to widziałam tylko moje sadelko. A teraz? Osiem kilo mniej i zadnych ciuchow, ktore by lezaly idealnie. W dodatku moje biodra... cos okropnego. Z przodu wszysko lezy perfekcyjnie, zgrabniutko, z boku także, a pod pośladkami koszmarnie się marszczy. I jak ja znajde spodnie na kant na mature? Wszystkie wygladaja na mnie koszmarnie. Nie chce tygodniami latac w spodniczce (o ile ja znajde oczywiscie, bo stara jest za duza). Dobrze, ze chociaz czerwone stringi leża bez zarzutu... Tak na marginiesie to w koncu znalazlam cos co na mnie pasowalo. Tylko, ze musialam zmienic moje zasady, bo nie bylo tej bluzeczki w czarnym kolorze (chlip chlip) ale wrzosowa tez jest sliczna. Hehe od razu poprawil mi sie humor, zwlaszcza, ze mamcia nie zrypala mnie za to, ze cale pieniadze wydalam tylko na bluzke. Tez jej sie podoba hehe.
Tak dziwinie mi się dzisiaj zrobilo. Nie chodze i nie lubie chodzic sama po nocy. Wyobraznia zawsze płata mi figle. Nagle czuje sie osaczona przez dzwieki i obrazy pochodzące z horrorow, ktore obejrzalam. Wracalam przed chwila od kuzyna. Droga przy ktorej znajduja sie nasze domy, nie jest utwardzona. Lud stopnial, deszcz popadla i zrobilo sie bloto po kolana. Musiałam isc przez ogrodki. Nie bylo to przyjemne przezycie. Zwlaszcza jak kilka metrow od siebie zauwazylam ubranego na bialo osobnika, rodem z amerykanski filmow o tematyce rasistowskiej... Zdebialam. Dopiero po chwili uswiadomilam sobie, ze to tylko zabezpieczone biała folia drzewko... Coz trzeba byc mna by przestrzaszyc sie drzewa...
Tak jeszcze przy okazji to doprawilam sie do reszty. Zapalenie ucha, łamanie w kościach, ziemne drzeszcze... Moje ferie zapowiadaja sie zajebiscie.


Ailene
Komentuj(1)


Link :: 14.02.2005 :: 20:39

Alarm! Ekspansja walentynkowej tandety!

Wszedzie czerwone serduszka i ludzie latajacy z kwiatkami. Wiem, ironizuje. Jestem zła, palskudna i bee, bo przeciez koncu miałam cudowne walentynki. No ale jakby nie patrzec wszystkie te serducha, misie, usteczka to tandeta. Tandeta przez duze T.
Złosliwa jestem, wiem. Jednak denerwuje mnie to cale małpowanie wszystkiego od Amerykanow. Ok, walentynki jeszcze mozna przezyc, w koncu to jedyna okazja w roku dla niesmialych i tych, ktorzy nie maja czasu na manifestowanie swoich uczuc.
Ale po cholere małpowac Haloween?! Jak widze bachory latajace po miescie w maskach potworkow to mnie krew zalewa. Przeciez to idiotyzm. W polskiej tradycji lezy przekonanie, ze Wszystkich Świetych to czas melancholii, wspomien, smutku. A tu idac w zamysleniu na cmentarz zza krzaka wyskakuje jakis przebrany gnojek. Paranoja... Moze mam staroswieckie podjscie, ale uwazam, ze amerykanskie swieta powinnisy zostawic Ameryce, a sami wymyslmy lub swietujmy cos naszego!
Tak poza tym to moje walentynki byly cudowne... Mimo, ze polowe przespalam. Po pobieraniu krwi czulam sie jakbym oberwala obuchem w glowe. Mojemu kochaniu zasnelam niemal na ramieniu. Teraz odsłuchuje prezent... Moonlight, graja genialnie... Na szczescie plytki nie byly obklejone seruszkami i usteczkami...

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 16.02.2005 :: 15:45

Emocjonalna rozpierdolka!

Błagam zabierzcie mnie stad! Jak Boga kocham zaraz zrobie komus krzywde. Dawno sie tak nie czulam. Chyba mam nerwice. I nawet nie mam sie na kim wyrzyc...
Od rana robie za pieprzona nianke i gosposie. Gotuje, sprzatam i bachory pilnuje. Kuzwa kiedy ja mam sie uczyc do matury ?! W dodatku mialam zarchiwizowac dane na kompie i dwie plytki dvd poszly sie jebac. Cholera piec zlotych w bloto poszlo. Jestem bez grosza przy duszy, a pieprzona nagrywarka jeszcze mnie w konia robi.
W dodatku po balym domu niczym stado bawolow z gory na dol lataja bachorki, ni z tego ni z owego zaczynaja piszczec. Moge to?! Moge tamto?! Włacz to! Daj nam pograc w simsy... Kuzwa. W dodatku durna zupa wykipiala, przez godzine siedzialam i szorowalam palnik. Nie chcialo zlazic. Myslalam, ze skopie piekarnik. Jedyne w czym pokladam nadzieje to kluski. Chociaz jeszcze ich nie zagotowalam, wiec niewiadomo co z nimi bedzie. Jak wyjdzie bełt to chyba skocze na głowke z balkonu.
Bez sensu... To mam napady dzikiej zlosci, to chce mi sie plakac. W dodatku o szesnastej bede wynki. Wreszcie bede wiedziec co mi jest. Denerwuje sie...

21.03 Kluski wyszly. Troche glutowate ale smaczne. Wow! Jeden z niewielu moich sukcesow kulinarnych i chyba jedyne co mi sie dzisiaj udalo. Lipa.

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 18.02.2005 :: 10:28

Home alone

Wreszcie spokuj... Tylko ja, ksiazki i komputer. Nikt nie wrzeszczy, nikt nie piszczy, nie slychac "Moge to?", "Moge tamto?", "Moge pograc?", "Daj nam to!", a moj pokoj nalezy tylko do mnie. Tak tak... kuzyneczki wyjechaly i jeszcze zabraly ze soba moja kochana sistrzyczke. Dawno nie przezyłam takiego blogostanu...
Nie moglam sie dopchac do kompa. Troche zaposcilam sie z notkami. Bo jak tu pisac cokolwiek jak ktos uporczywie gapi ci sie w monitor? Nawet na gg nie szło pogadac, bo bez przerwy jakis bachorek podchodził i pytał się "A o czym rozmawiacie?" Grrr... Jeszcze tylko sprzatne po sniadaniu i burdello, ktore bachory zrobily w moim pokoju i mam stuprocentowe ferie. Wiec dzisiaj tylko historia, telewizorek i Silent hill...
W ogole sporo sie wydarzylo ostanio. Szkoda, ze nie moglam pisac o tym na bierzaco. Wczoraj ku mojej wielkiej konsternacji tatus zabral nas do kina. Oczy z lekka wyszly mi z orbit. Co prawda mama go pogonila, a dzieciarnia przez dwa dni chodzila i przypiminala mu o wyjezdzie. W koncu odkleil sie od monitora i pojechalismy. "Dajcie mi spokuj! Zle sie czuje! Jestem zmeczony!" On zawsze sie zle czuje jak cos odrywa go od czatu. Przy czym to ja jestem najwiekszym netoholikiem w rodzinie. Ale to juz z zupelnie innej beczki, wiec innym razem. W koncu mu przszlo, nawet oblecielismy razem Korone. Zwierzaczki i ksiegarnia w Geancie łagodza obyczaje! Film tez mu sie spodobal, wiec moze uda sie go naciagnac drugi raz.
Tak poza tym to nabawilam sie kolejnej blizny na psychice. Ktora to juz? Chyba cos kolo pietnastej. Wieczorkiem z mamcia obejrzalysmy sobie "Klatwe". Wszystko byloby dobrze gdyby nie to, ze musialam spac sama na dole! Nie dosc, ze w salonie ciezko sie zasypia, uderzane wiatrem dzwi balkonowe sycza, a lodowka w kuchni obok wlacza sie i wylacza. Nie spalam do trzeciej. Niby sie nie balam. Tylko kazdy najmniejszy szelest budzil mnie ze snu. W dodatku krzaki za oknem mialy takie dzwine ksztalty. A na klatce schodowej widac bylo jakies cienie. Jednak ten film czegos mnie nauczyl. Po pierwsze: zadnego blakania sie po strychach, po drugie: nigdy nie pracowac w opiece spolecznej, bo nigdy nie wie sie gdzie sie trafi. Dzis w nocy jeszcze bylam swiecie przekonana, zeby nigdy nie wyjezdzac do Japoni, ale to nie wina kraju, ze zdarzaja sie tam takie patologie. Ech... troche dziwnie sie czuje na mysl o wieczorze. Mam nadzieje, ze mama wkrotce wroci.
Wyniki przszly i co najdziwniejsze sa w normie. A włosy jak wypadaly tak wypadaja. Moze teraz jak je scielam troche sie ustabilizuja. Tak tak... scielam wlosy, moje sliczne dlugie wlosy. No juz nie takie sliczne, aczkolwiek takich krotkich to ja nie mialam od podstawowki, ale sie dobrze czuje, bo przynjamniej nabraly troche objetosci, jakby je jeszcze zakrecic to ju by bylo cacy. Dzisiaj bede kombinowac.
W kazdym razie w ferie czekaja mnie jeszcze kolejne badania i chirurg szczekowy. Ósemeczki daja o sobie znac. Brrr juz sie boje. Chociaz wole je usunac jakby ktos mial mi je kiedys rozwiercac. Nie cierpie dentystow.
Ale sie rozpisalam. Kilka dni, a juz stesknilam sie za tym wszystkim. Za blogiem, komentarzami, Kijo. W ogole pisanie dzinnika pomoglo mi. Przez cala jesien chodzilam przygnebiona. Nic niedzialo sie w moim zyciu, a moze nie potrafilam tego dostrzec? Dobijalo mnie to. Dzieki pisaniu odkrylam, ze zawsze jest cos co odroznia dzien od dnia...

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 20.02.2005 :: 10:32

Morze...

Miałam cudowny sen. Odzwierciedlenie wszystkiego za czym teraz tesknie.
Wyszłysme ze szkoły, we trzy, ja, E. i A. Wszystko było jak zawsze. Tylko, ze było lato. Piekny słoneczny dzien. Gdzies poznikały te paskudne rajstopy, kozaki i kurtki, krepujace nas teraz. E jak to E wyskoczyła w krotkawej spodniczce, a A w szortach. Ja byłam dziwnie ubrana. Irracjonalnie wiedziam, że mam na sobie stara spódnice mojej mamy, długa za kolana, szyta z koła. Owszem mamy z mamcią taka kiecke, tylko ze jest czarna, ta z mojego snu byla wzorzysta i kolorowa.
Szłysmy sobie z A osemka. Nagle ku naszej konsternacji zatrzymala sie koło nas E. Jechała swoim zielonym maluchem. Dziwne... zawsze do szkoły przyjezdzala pociagiem, rodzice nigdy nei dawali jej samochodu. Jednak jej auto nie mialo dachu, na dodatek mialo tylko jeden rzad siedzen. Spojrzala na nas z charakterystycznym sobie blyskiem oku i spytala sie czy jedziemy z nia. Bez słowa wpakowałysmy sie jej do samochodu. Wzielam E na kolana, prowadziła, A siedziała obok. Ruszyłysmy z piskiem opon. Przez chwile, kontem oka dostrzegłam dziewczyne, ktora zawsze dojezdzala z E do szkoły. Liczyła na to, ze sie zabierze z nami do domu. E nigdy jej nie lubila,, wiec po prostu ja olala. Ciekawe czy bylaby do tego zdolna w rzeczywistosci...?
Dzwinie sie czułam w czasie tej podrozy. Tak sie składa, że nie ufam E jako kierowcy. Owszem, prawko zdała, lecz od tego czasu, czyli prawie poł roku, nie siedziała za kolkiem. Dodatkowo denerwowała mnie jej poza, mowica "Ja, swietny i doswiadczony kierowca", ale o tym innym razem.
Nasza olesnicka osemka wygladała troche inaczej. Było mnostwo mostow i kilka pasm drogi. E docisnela gaz do dechy i pojechala setka (tak! setką maluchem!). Musiałam zasnac po drodze, gdy sie obudzilam jechala jeszcze z nami J. Na drodze zaczely pojawiac sie dziwne znaki. Nigdy takich nie widzialam. J powiedziala, ze za nimi musimu zaczac oddychac (!). Jeden z nich stal przy ogromnym drewnianym mosci, na ktorym konczyla sie trasa. E zatrzyamal sie i wyszlysmy z auta. Gdzie dotarłysmuy...? Nad morze... W biegu zdejmowałysmy buty i rzucalysmy sie do wody. Mialam troche oporow. Bałam sie o spodnice mamy, jednak gdy zobaczylam dziewczyny calutkie zanurzone w wodzie, olałam wszystko i zamoczylam sie cala.... Potem sie obudziłam.
Chlip chlip... czy takie fajne sny musza sie konczyc? Brak mi tego wakacyjnego szalenstwa. Ktos rzuca haslo, zarzucamy cos na plecy i w droge. Ale juz niedlugo...

Ailene
Komentuj(2)


Link :: 21.02.2005 :: 12:03

Geny

Śliczny zimowy poranek, lekka jak piorko sniegowa kołderka skrzy sie w promieniach slonca.
Przy stole dwie rodzinki, przy wesolej rozmowie popijaja kawke.
D: Jak skoncze osiemnascie lat tez bede pic kawe.
M: Nie musisz konczyc osiemnastki by napic sie kawy.
Ja: Po skonczeniu osiemnastki odkryjesz, ze jest masa rzeczy smacznejszych od kawy...
D: Co? Moze piwo...
Ja: E tam od razu piwo. Choc nie przecze, że wsrod piw sa perełki.
C: Ja tam piwa nie lubie.
M: Ja tez nie.
Ja: Ja piwa nie pijam. Jest za gorzkie i od razu mnie cofa. Jeśli cos piwnego to tylko Gingeres i jemu podobne. Sa bardzo dobre.
W: No co ty?! Jak piwo to piwo! Najlepsze jest tradycyjne! Piast czy Zywiec.
G(najmłodsza - 11 lat i najbardziej pyskata w rodzinie - poza mna oczywiscie): Tak tato! Jak ty pijesz piwo to potem ci cuchnie z pyska...
Wujek pozielenial, ciotka ryknela smiechem, a D zaczela sie dusic. Moja mama jako jedyna probowala ratowac biedna G. Niestety bezskutecznie. Jeszcze przez pare minut moja kuzyneczka usiłowała udowadonic tacie, za mu naprawde "cuchnie z pyska" po piwie, "tak samo jak jej rano". Niestety wujek, zdecydowany przeciwnik bezstresowego wychowania nie dal sie przekonac. Biedna G... Czeka ja dluga droga z tatusiem w jednym samochodzie... Ale jakby nie patrzec, swoje poczucie humoru i ciety jezyk G odziedziczyla po nim. Wujek tez potrafi walnac tekstem tego typu, tylko subtelniej dobiera swownictwo. Wiem, nieladnie jest obgadywac wlasna rodzine, ale zarciki i docinki wujka zdarzylo mi sie parokrotnie odczuc na wlasnej skorze, wiec nie jest mi go zbytnio szkoda. A tak poza tym rosnie kolejny pyskacz w rodzinie. Po mnie oczywiscie. Nie ma to jak geny...
Znowu zaczynaja mnie meczyc dziwne sny. Dzisiaj we snie bylam w ciazy. Irracjonalne... zwlaszcza, ze jeszcze nie nie przekroczylam tej granicy... W kazdym razie, wiedzialam, ze nie jest to moja pierwsza ciaza (!), gdyz kiedys wiele lat wczesniej, urodzilam dziecko. Nie moglam sobie przypomniec co sie z nim stalo. Pamietalam, że sie urodzilo, nie wiedzialam jednak kto jest jego tatusiem, ani gdzie jest teraz. Bladzilam, pytalam sie mamy gdzie ono jest, jednak ona nie chciala mi nic powiedziec, caly czas wykrecala sie od odowiedzi, a ja mialam luke w pamieci. Bylam smutna i przygnabiona... nieszczesliwa. W koncu mama powiedziala mi, ze to nie bylo moje dziecko, tylko mojej babci (!). Okazalao sie, ze ten chlopiec jest juz dorosły. Jakas twarz mignela mi we snie. Wiecej nie pamietam...
Wiem, jestem zakrecona. Czuje jednak jakis dziwny strach. Ile razy snia mi sie takie chore sny, tyle razy dzieje sie cos.
Dziwaczna jestem. Chyba nie ma drugiego blogu na necie z takimi bzdurami... No niestety. Nie mam komu nawijac to musze sie wypisywac.

Ailene
Komentuj(0)


Link :: 22.02.2005 :: 00:55

Klątwy, ogórki, amfiteatr i takie tam...

Własnie wrociłam z kina. Jeden telefon "Ciotka jedziesz?","Jasne, że jade wujek!" I tym optymistycznym akcentem skonczyla się moja nauka. Dzienna porcje histori przerobilam, wiec powinnam wyrobic sie do konca ferii z sredniowieczem.
Znowu "Klątwa". Niestety zaliczylam juz 90% repertuaru kinowego. Podporzadkowalam sie wiec pod reszte ekipy. Tym razem obejrzalam sceny, na ktorych zaslanialam oczy kołdra ostatnim razem, a darowalam sobie te, ktore widzialam. Na szczescie krzaki nie maja juz dziwnych kształtów, choc nadal mam lekki uraz psychiczny do strychow.
W czasie takich wyjazdow mozna lyknac sporo informacji. Juz wiem kto podpalil pole, niedaleko mojego osiedla. Tak tak, moj własny kumpel. Podobno przez przypadek... Dowiedzialam sie tez, ze kradli ogorki na polu, gdzie wowczas przebywal wlasciciel. Jak zaczal ich wyzywac to obrzucili go nimi i cukinia. Na domiar zlego jezdzilismy po terenia zakazanym. I co najlepsze podobalo mi sie to. W nocy przepiekne stawy olesnickie przestaja byc tylko dla rowerzystow i spacerowiczow. A na siodelkach z amfiteatru fajnie zjedza sie po slizgawce. Kurde... rosnie ze mnie wandal i kryminalista. Ciekawe jaka mine mialby moj tatus, gdyby o pierwszej w nocy odbierał mnie z komendy. Trzebabyloby to uwiecznic...
He he fajnie miec zwariowanych przyjaciol, nawet gdy jest sie to w miare powazna.

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 23.02.2005 :: 10:29

Bliskie spotkanie trzeciego stopnia...

z chirurgiem szczękowym. Juz mnie wyszstko boli na sama mysl. Spac nie moglam, bo moja wyobraznia tworzyla cos na kaształt chirurga-seryjnego mordercy. Wielka postac, w bialych gumowych rekawiczkach, czepku, z obcegami i wiertarka w dloni. Ale dosyc tego uzalania sie nad soba, trzeba przełamywac swoje leki. Od dzisiaj jestem dzielna!
Wreszcie ujrzałam w ksiażce kres sredniowiecza. Ostatnie dwa rozdziały. Normalnie szczesliwa jestem. Tylko, że wiekszośc osob, ktore znam zabrała sie za maturke z polskiego, a moja nadal pozostaje w sferze planow. Chociaz, jakby nie patrzec to kwestia tygodnia. Wszystkie materialy mam, wiec tylko zebrac sie i napisac. No własnie tylko trzeba zebrac sie, a z moja mobilizacja nie najlepiej. No coz, ale jak ktos w dzien uczy sie histry, a w nocy gra w Blood Omena, albo bezskutecznie usiłuje zrobic szablon do bloga to wszystko wiadomo. Rożne to maturzystom rzeczy strzelaja do glowy...

Post epilog:
Mam jekies dziesiec minut na napisanie tej notki, moje Honey wlasnie je obiad na dole. A ja jesc nie moge chlip chlip. Po dwuch krzywych, aczkolwiek dorodnych osmekach pozostaly ziejace dziury. Wszyscy panikowali. Ja wygladalam jak duch, mamie sie rece trzesly, a facet myslal, ze mu mdleje na fotelu. Mi sie tylko niedobrze od znieczulenia zrobilo... W koncu juz zeby mnie uspokoic zaczal nazywac mnie kotkiem. Teraz jeszcze gora tabletek i moge zyc dalej.

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 24.02.2005 :: 21:21

Rozrachunek z życiem...

No i dziewietnaście wiosen na karku, dwa zęby mniej i napad melancholii. Troche przygnebiajace... moja ostatnia nastka, pierwszy rok dorosłosci, a nie zrobilam nic sensownego. Nawet prawka nie mam... Nigdy nie bylam porzadnie pijana, nie wrociłam do domu o siodmej rano, nie urwalam sie z domu na dluzej sama... Kiepski wynik. Ale prznajmiej urodziny mialam milutkie. Oczywiscie zadnej impry. Po trzech w seszlym roku - dla rodziny, przyjaciol i sasiadow, mialam szczerze dosc jak widzialam stos garow i miotle. A niestety sprzatanie z buntujacym sie żaladniek nei nalezy do przyjemnosci.
W tym roku tylko moje Honey odwiedzilo. Dziadek uczyl nas prawidlowo stopy masowac. Na kim? Oczywiscie na mnie. Nie ma nic przyjemniejszego od masazyku na dwie stopy - jedna w rekach nauczyciela, druga ucznia. He he mowia, ze cwana sie robie. Ale przeciez w urodziny cos mi sie od zycia nalezy, zwlaszcza ze boli mnie pol szczeki!
Odebralam dzisiaj mnostwo telefonow i tak mi sie milutko zrobilo, ze tyle ludzi o mnie pamieta. Nawet E. naciagnela swojego wiecznie biednego chlopaka i zadzwonili do mnie.
Jeszcze w sobote mala zadyma - kilka osob wpadnie na torta. He he licze na jakies siano. Ale ze mnie materialistka. Tylko, ze wole to niz jakis prezent ktory potem upchne do szafy, a za piec lat wydam lub wyrzuce.
Koncze juz te materialstyczne wywody. Jeszcze troche historii powtorze, nacpam sie tabletek i spanko.

Ailene
Komentuj(1)


Link :: 25.02.2005 :: 17:19

Femme fatale, poziomki i takie tam...

Blee po co jadlam tyle tego jogurtu? Czuje sie jak słon. Ale jaki byl pyszny... ach uwielbiam poziomki, nawet w jogurtach. Przynajmij zjem jedna tabletke mniej, bo 500gr naturalnych bakteri rozwali chyba kazdy antybiotyk.
Normalnie zabralam sie za ustna z polaka. I sie podłamamłam z lekka. Przeszukałam gore ksiazek, dziesiatki stron w necie i znalazlam raptem garstke informacji. Po cholere brałam sobie ten temat?! Znowu uleglam magii slow. Model kobiety... brzmialo tak pieknie, interesujaco, pewnie znajde sporo informacji... nawet durnego streszczenia Cudzoziemki nie ma! Wszystko od a do z musze sama naskrobac. Dobrze, ze chociaz obrazy mam wraz z interpretacjami. Przeraza mnie to pisanie. Kurde mogłam sie zabrac za to wczesniej.
Ja chce 13 maj juz!


Ailene
Komentuj(2)


Link :: 27.02.2005 :: 09:43

Refleksje dnia wczorajszego...

Własnie skonczyło sie przeminelo z wiatrem. Jak ja kocham ten film... Dziwne refleksje ogarnely mnie dzis. Uswiadomilam sobie jak wiele rzeczy kocham w zyciu. I tych błachych i tych głebszych. Tych materialnych i tych duchowych.
Kocham moja rodzinke, mimo ze jest zlosliwa, wredna i cigle sie ze mnie nabija. Kocham przytulac sie so mamy (wiem, dzieciuch we mnie wychodzi na wierzch), kocham dogryzac tacie i klocic sie z siostra. Kocham moje Honey, za to ze jest moim Honey i za jego zapach. Kocham moich przyjaciol po prostu za to, ze sa. Kocham proze pana Wisniewskiego, a jego samego za to ze stworzyl Jakuba. Kocham jesc jagody kanadyjskie prosto z krzaka. Kocham biegac boso po trawie. Kocham tulipany kazdego koloru. Kocham Słoneczniki Van Gogha i Guarenice Picassa, kocham zachwyt, ktory we mnie budzą. Kocham czytac ksiazki, czuc jak wraz z szelestem ston upływa w nich czas. Kocham wiersze Tetmajera, kocham subtelny erotyzm w nich zawarty. Kocham nie miec pieniedzy. (Irracjonalne, nie? Zawsze gdy mam pełny portfel nie wiem co kupic, czuje sie rozdarta, bo chce zbyt duzo rzeczy. Nie ma pieniedzy - nie ma problemu.) Kocham pisac, czuc jak słowa wiaza sie w zdania i nagle pojawia sie sens. Kocham moj komputer. Uwielbiam miec klawiature pod palcami i szłyszec szum wentylatora. Kocham zanurzac rece w niezmielonej kawie, uwielbiam dotyk tysiecy ziarenek na skorze. Kocham morze, za jego swierzosc i blekit. Kocham widok z mego okna, kocham patrzec jak zmienie sie w zaleznosci o pory roku i dnia. Kocham srebrna bizuterie i czarne bluzki z duzym dekoltem. Kocham błakac sie po Wrocławiu, w poszukiwaniu ciekawych rzeczy. Kocham dlugachne kolczyki o etnicznych wzorach i czarna koronkowa bielizne. Kocham uczucie wolnosci, gdy wieje wiatr. Kocham Świeta, zapach grzybow i kompotu z suszkow, w swietle choinki. Kocham szum lisci pod stopami jesienia. Kocham zwiewne lekkie sukienki i buty na wysokich obcasach, w ktorych wygladam po prostu ładnie. Kocham niebo za jego kolory. Kocham podroze, kartki i opowiesci zza granicy, kocham uczucie jakbym poznawała inny swiat. Kocham muzyke... kocham stan w ktory mnie wprowadza. Kocham magie... magiczne opowiesci i postacie. Kocham za to, ze pozwalaja mi marzyc. Kocham naduzywac słowa kocham i kocham kochac...


Ailene
Komentuj(2)


Link :: 27.02.2005 :: 18:02

Bo tez widzisz, siostro, że ten dzbanek,
To moje szczescie, moj mąz, moj kochanek,
Moje sny złote i moj ślubny wianek...


Tak mi sie spodobało...


Ailene
Komentuj(1)


Link :: 28.02.2005 :: 20:52

Nie mam pomysłu na zadem inteligentny tytuł

Znowu ta pustka i bezsens. Chyba sie upije. Nie... nie upije sie bo zjadlam te glupia tabletke. W ogole to ostanio zjadam ich tysiace. A po co jak i tak mi nie pomagaja? Boli mnie glowa... jednak stezenie pyralginu w organizmie dorownuje zawartosci wody. Przesadam...? Moze... Mam dosc tej calej chemii, wkrotce chyba zaczne swiecic jak robaczek swietojanski.
Nawet nie wiem o czym pisac. Dziwny natlok uczuc... od zlosci do lez. Od euforii do przygnebienia.
Wszyscy dzialaja mi na nerwy... mam dosc niesienia mi pomocy, dziecinnych zachowan i czepiania sie o wszystko. Bo ostatnio moje otoczenie ogranicza sie do tych trzech postaw.
Jeszcze musze nauczyc sie dwudziestolecia miedzywojennego na piatek. Skamandrytów ze swoim dzikim optymizmem lub to ti tu rum tu tu czyli futuryzm, zajebiscie. Zeby bylo to zrozumiale, ale nie... Szewcy. Jakies dziwki, rewolucje, skurwiątka i cuda na kiju. Masa dziwnych niezrozumialych rzeczy, a na maturze i tak pewnie dadza Lalke, Przedwiosnie lub Pana Tadeusza. Ciekawe czy czy ci wszyscy "wielcy literaci" piszac wynalazki pokroju Szewców lub Nieboskiej komedii zdawali sobie sprawe, ze beda sie tego uczyc nastepne pokolenia? Nie wiem... chyba nigdy sie nie dowiem. Ale na wszelki wypadek jakbym powaznie zabrala sie za pisanie, nigdy nie splodze niczego w tym stylu.

Ailene
Komentuj(1)


Lay & content by me
All rights reserved