14.02.2005 :: 20:39
Alarm! Ekspansja walentynkowej tandety! Wszedzie czerwone serduszka i ludzie latajacy z kwiatkami. Wiem, ironizuje. Jestem zła, palskudna i bee, bo przeciez koncu miałam cudowne walentynki. No ale jakby nie patrzec wszystkie te serducha, misie, usteczka to tandeta. Tandeta przez duze T. Złosliwa jestem, wiem. Jednak denerwuje mnie to cale małpowanie wszystkiego od Amerykanow. Ok, walentynki jeszcze mozna przezyc, w koncu to jedyna okazja w roku dla niesmialych i tych, ktorzy nie maja czasu na manifestowanie swoich uczuc. Ale po cholere małpowac Haloween?! Jak widze bachory latajace po miescie w maskach potworkow to mnie krew zalewa. Przeciez to idiotyzm. W polskiej tradycji lezy przekonanie, ze Wszystkich Świetych to czas melancholii, wspomien, smutku. A tu idac w zamysleniu na cmentarz zza krzaka wyskakuje jakis przebrany gnojek. Paranoja... Moze mam staroswieckie podjscie, ale uwazam, ze amerykanskie swieta powinnisy zostawic Ameryce, a sami wymyslmy lub swietujmy cos naszego! Tak poza tym to moje walentynki byly cudowne... Mimo, ze polowe przespalam. Po pobieraniu krwi czulam sie jakbym oberwala obuchem w glowe. Mojemu kochaniu zasnelam niemal na ramieniu. Teraz odsłuchuje prezent... Moonlight, graja genialnie... Na szczescie plytki nie byly obklejone seruszkami i usteczkami...