28.02.2005 :: 20:52
Nie mam pomysłu na zadem inteligentny tytuł Znowu ta pustka i bezsens. Chyba sie upije. Nie... nie upije sie bo zjadlam te glupia tabletke. W ogole to ostanio zjadam ich tysiace. A po co jak i tak mi nie pomagaja? Boli mnie glowa... jednak stezenie pyralginu w organizmie dorownuje zawartosci wody. Przesadam...? Moze... Mam dosc tej calej chemii, wkrotce chyba zaczne swiecic jak robaczek swietojanski. Nawet nie wiem o czym pisac. Dziwny natlok uczuc... od zlosci do lez. Od euforii do przygnebienia. Wszyscy dzialaja mi na nerwy... mam dosc niesienia mi pomocy, dziecinnych zachowan i czepiania sie o wszystko. Bo ostatnio moje otoczenie ogranicza sie do tych trzech postaw. Jeszcze musze nauczyc sie dwudziestolecia miedzywojennego na piatek. Skamandrytów ze swoim dzikim optymizmem lub to ti tu rum tu tu czyli futuryzm, zajebiscie. Zeby bylo to zrozumiale, ale nie... Szewcy. Jakies dziwki, rewolucje, skurwiątka i cuda na kiju. Masa dziwnych niezrozumialych rzeczy, a na maturze i tak pewnie dadza Lalke, Przedwiosnie lub Pana Tadeusza. Ciekawe czy czy ci wszyscy "wielcy literaci" piszac wynalazki pokroju Szewców lub Nieboskiej komedii zdawali sobie sprawe, ze beda sie tego uczyc nastepne pokolenia? Nie wiem... chyba nigdy sie nie dowiem. Ale na wszelki wypadek jakbym powaznie zabrala sie za pisanie, nigdy nie splodze niczego w tym stylu.