06.02.2005 :: 20:58
Ciągle pod górke... Cały dzien spedzony przy biurku. W sumie nic nie zrobilam. Durna notatke, badziewny quiz i z grubsza przetłumaczony tekst. "The Law" tak ładnie brzmiał tytuł.. Czy ja zawsze musze ulegać magii słów? "Ładnie brzmi to sie tym zajme!" I co sie okazało? Że ten ładnie brzmiacy tytuł to szesc stron pełnego profesjonalizmow tekstu, drukowanego w dodatku mala czcionka. W dodatku nie umiem nic z matmy ani z niemieckiego, a projekt podziekowan dla polonistki pozostał w sferze planow. Wszystko przez głupia magie slow, ktorej zawsze musze ulec... Biorac bardziej przyziemny temat jak "Food and drinks" wyrobilabym sie ze wszystkim i teraz lezala do gory brzuchem. Ale jakby tak pomyslec to w sumie temat byl ciekawy. Wiem jak wyglada system sadowniczy w Wielkiej Brytani, ze ci gliniarze ze smiesznymi hełmami zwą się Bobby. Tylko po cholere mi to wszystko? Szczegolnie przedatne bedzie jutro na matmie gdy obliczyc trzeba bedzie objetosc kuleczki włozonej w pudelko. Tak na marginesie kolejna umiejetnosc, bez ktorej absolutnie nie dam sobie rady w zyciu. W ogole to po co ta cala matma? Pieniadze liczyc juz umiem. Dodawanie, odejmowanie, dzielenie, mnozenie w zakresie stu, procenty i ulamki znam, po cholere mi cala reszta? Jakas chora kombinatoryka, liczby naturalne, nienaturalne i syntetyczne... Kombinowac umiem doskonale, doslownie jak kon pod górke, zwlaszcza na sprawdzianach z matematyki. Tylko dlaczego muszę się uczyć sterty idiotyzmow, ktorych i tak za dwa miesiące nie bede pamietac?