22.02.2005 :: 00:55
Klątwy, ogórki, amfiteatr i takie tam... Własnie wrociłam z kina. Jeden telefon "Ciotka jedziesz?","Jasne, że jade wujek!" I tym optymistycznym akcentem skonczyla się moja nauka. Dzienna porcje histori przerobilam, wiec powinnam wyrobic sie do konca ferii z sredniowieczem. Znowu "Klątwa". Niestety zaliczylam juz 90% repertuaru kinowego. Podporzadkowalam sie wiec pod reszte ekipy. Tym razem obejrzalam sceny, na ktorych zaslanialam oczy kołdra ostatnim razem, a darowalam sobie te, ktore widzialam. Na szczescie krzaki nie maja juz dziwnych kształtów, choc nadal mam lekki uraz psychiczny do strychow. W czasie takich wyjazdow mozna lyknac sporo informacji. Juz wiem kto podpalil pole, niedaleko mojego osiedla. Tak tak, moj własny kumpel. Podobno przez przypadek... Dowiedzialam sie tez, ze kradli ogorki na polu, gdzie wowczas przebywal wlasciciel. Jak zaczal ich wyzywac to obrzucili go nimi i cukinia. Na domiar zlego jezdzilismy po terenia zakazanym. I co najlepsze podobalo mi sie to. W nocy przepiekne stawy olesnickie przestaja byc tylko dla rowerzystow i spacerowiczow. A na siodelkach z amfiteatru fajnie zjedza sie po slizgawce. Kurde... rosnie ze mnie wandal i kryminalista. Ciekawe jaka mine mialby moj tatus, gdyby o pierwszej w nocy odbierał mnie z komendy. Trzebabyloby to uwiecznic... He he fajnie miec zwariowanych przyjaciol, nawet gdy jest sie to w miare powazna.