Przy winie...
Wpis z wczoraj
... spedziłam cały wieczor. Słówko Propheta i juz siedzałysmy u niej wcinajac ogórki, konfitury, popijajac winem. Nie ma jak dobre swojskie winko. Teraz dopiero wiem, jakie gowna sprzedaja w sklepach. Koniec z komandosami! Szate de jabollo przestało mnie satysfakcjonowac.
Jeszcze troche szumi mi w głowie. Nie jestem "zaprawiona w bojach". Na imprezie nie bylam od maja. Wtedy ostatni raz pilam wiecej niz jeden grzeczny kieliszek.
Potrzebowalam takiego wieczorku. Spotkanie, babskie pogaduchy, lekkie zarełko i film. Ostatnio nie moge sie pozbierac. Niby sa ferie, a czuje sie fatalnie. Tesknie za wstawaniem o dwunastej, wluczeniem sie po Wrocławiu, filmach, nocnym czytaniu ksiazek... Naprawde mi tego brakuje.
Jutro ciag dalszy odstresowywania - zakupy... |