02.03.2005 :: 21:47
Kfiatek Kfiatek... zwał ją tak czasami. Chyba troche przypominala mu kwiatka. A moze po prostu lubil to ciepłe okreslenie? Czasem mówił jej, ze jest piekna. Nawet nie czasem tylko czesciej. Dla niego zawsze starała się taka byc. Nie tylko dla niego, dla siebie także. Mowili, że faktycznie była piekna. Filigranowa, o kobiecych kształtach, jedwabistych wlosach i oczach barwy bursztynu. Podkreslała je czasem czarna kreską. Wydawało jej sie, ze nabierały głebi. Wcale nie musiały jej nabierac. Były wystarczająco głebkie bez zadnego makijazu. Ktos jej kiedys powiedzial, ze sa magnetyczne... po czym dodał, że boi sie jej spojrzenia, zeby przestała się "tak" na niego patrzec. Nie wiedziałą co znaczy "tak" i roześmiała się wtedy. Jednak dziwnie sie poczuła Usłyszała kiedyś, ze ludzie patrza na nią, ze robi wrazenie. Wzruszyła ramionami z niedowierzaniem. Kilka razy pochwyciła czyjes spojrzenie. Natychmiast odwracali wzrok... Jakby sie bali... a może peszyli? Dziwadło... czuła się dziwadłem. Nie lubiła swego ciała. Nie znosiła patrzec w lustro. Kiedys była dzieckiem... jak kazdy. Jednak nie wszystkich niesmialosc zamyka w twrdej, hermetycznej skorupie, w ktorej buduja swoj maly swiat. Mała niesmiała dziewczynka, o grubiutkich nóżkach, pulchnym brzuszku i pucołowatych policzkach. Słodka i przerażona. Wtedy to poznała, jak glebokie rany zadaja cudze słowa. Jak dotkliwie może skrzywdzic czlowiek nie robiąc w zasadzie nic. Kilka docinkow tu i tam. "Nie zmiescisz sie!", "Grubas!"... Jak to...? Przeciez nie była gruba. Po prostu pulchna... Dlaczego...? Tak mi przyszło do glowy. Nie umiem zyc bez pisania. Chocby kilka zdan. Moze kiedys to dokoncze, jak bedzie czas i wena...