19.06.2005 :: 22:36
Dzien jak sto innych... Na poczatek takie małe sporostowanie do poprzedniej notki.Przeczytałam ja po innym katem i teraz to dopiero widze. Nie mam nic przeciwko kolorowym ciuchom, w mojej szafie tez znajdzie sie troche zielonych, bordowych i bilych rzeczy. Nie znosze jednach ostrych fluorescencyjnych kolorkow - tzw oczojebow, takich ala panowie z MGK i służb drogowych, tylko, ze oni nosza je z wiadomego powodu... A ogolnie to zmeczona jestem. Wczoraj majstrowałam przy kompie do trzeciej w nocy. Gdy zaczelo sie przejasniac zaczelam sie zastanawiac czy w ogole oplaca mi sie isc spac. Oplacalo się, bo dzisiaj znow bede mogla posiedziec do pozna. Ostanio zauwazylam ,ze znowu zaczynam przestawiac sie na "sowi tryb". Tak nazywam moj wakacyjny tryb zycia. Mimo, ze jestem wypoczeta to pelnie sprawnosci umyslowych osiagam tak kolo polnocy. Przestaje mi sie chciec spac, dostaje zastrzyk energii, do glowy wpadaja dobre pomysly i staje sie tak uparta, ze nie poloze sie zanim nie skoncze tego co robie. Glupia jestem... Mam nas dziisaj wyciagnela na festyn rodzinny organizowany przej jej szkole. Udalo mi sie nawet odciagnac ojca, ktry niemal przyrosl juz do komputera. Przynzje bez bicia... mama w domu ma bachory, a w szkole dzieci... Trzynastoosobowa klasa, wszyscy grzeczni, pilni, sami potrafia sie soba zajac. Takie zdarzenie - mama spoznila sie do pracy, byla na moim rozdaniu swiadectw. Nie dodzwonila sie do szkoly, jednak wiedziala, ze ktos przyjedzie i zada cos dzieciakom do roboty. Ptrzyjezdza do szkoly, na korytarzu cisza. W kasie wszyscy siedza i cos pisza. Myslala, ze ktos cos dziciakom zadal, a oni mowia, ze sami przecyztali czytanke i teraz robia zadania... Inne nauczycielki nawet nie wiedzialay, ze jej nie bylo. Hmm dla takiej klasy to moglabym nawet nauczycielem zostac...