02.06.2005 :: 20:10
Akcja "Pszczoły" To po prostu trzeba byc mna... nie porzadlily mnie pszczoly, nie dostalam nieprzewidzianych reakcji alergicznych, nie wpadlam w dziure zakryta trawa i nie zlamalam nogi... Los mi sprzyjal... szkoda tylko, ze moj brak wyobrazni dziala totalnie wbrew losowi... Takim smiesznym narzedziem odsklepialam wosk z ramek. Wygladalo jak widelec, tylko ze mialo "kolce" (nie wiem jakiego slowa uzyc) w wiekszej ilosci, dluzsze i bardziej ostre. Wbilam je chyba za gleboko, bo nie chcialy wyjsc. Z calej sily pociagnelam je, wosk poscil i widelki wbily mi sie w nos. Mam trzy piekne czerwone, podbiegle krwia dziuki, na samym czubie nosa... Boli... W dodatku cala przesiaknieta jestem dymem... ble... Oczywiscie nie obylo sie latania jak ze sraczka z ramkami. Ale mnie plecy napieprzaja... (obiecuje nie bede juz wiecej bluzgac... chyba ze znow cos mnie ostro podkurzy). Hmmm juz nie jestem zla... to cale wybieranie miodu to chyba zlo konieczne... choc ma tez pozytywne aspekty. Babcia zawsze cos rzuci he he. Mozna pojesc pylku kwiatowego zmieszanego z miodem... normalnie cos pysznego, najlepszy jest czerwony... hmmm gorzej z ramkami z pylkiem, zostaly zdewastowane przeze mnie i widelki. Poza tym opowiedzialam babci o ojcu. O tym, ze skacze w okol innych osob, siedzi calymi dniami na necie, w ogole nie interesuje sie nami, a gdy tylko zwroci mu sie uwage to awanturuje sie o wszystko. Moze ona, kobieta o sile perswasji porownywalnej z NKWD cos zdziala... Idem odpoczywac, jutro koszmaru ciag dalszy...