18.04.2005 :: 22:44
My unknowledge amuses me Znowu dzisiaj u kresu moejej codziennej wędrówki znalazłam się nad stawem. Tym razem z torb± peln± chleba i nie musialam karczować trawy by nakarmic mojego łabędzia. Jest taki ładny... Jeden na całym stawie, w tawarzystwie kazczek i takich małych smiesznych czarno-białych ptaków, ktore plywajac tak smieszny rudzaja łebkiem. Nie wiem czemu, ale gdy jestem blisko wody to czuje sie spokojniejsza, jakbym wracała do zycia... Smiac mi się chciało. Rzucalam chleb łabedziowi. Poczatkowo łypał na mnie wzrokiem. Raz nie trafiłam bieny ptak dostal po nosie. A wlasciwie po dziobie. Spojrzala na mnie taki wzrokiem jakby chcial powiedziec "Co ty głupolu robisz?!" Zupelnie jak ta pani na dzisiajeszym egzaminie. W tym wzroku było cos z bazyliszka... dobrze, że p rzynajmij nasze szkolne anglistki i pan C mieli przyjazne miny bo chyba bym sie zachlastala na miejscu. W ogole dzisiaj mialam wiecej powodow do zachlastania sie niz kiedykolwiek. Mialam tez wiecej szczescia niz rozumu. Temat o ksiazkach, taki jak chcialam. Rano pomyslalam sobie, z moglabym taki dostac. I stalo się. O tyle dobrze, że sporo czytam i mialam cosniecis na ten temat do powiedzenia. Prezentacja była o internecie. Jakoze netocholizm jest mi bliskim problemem to tez nie bylo problemu. Tatus posłozył za poparcie tezy... Co za wyrodne ze mnie dziecię... Troche jednak poschodzilam z tematow. Chyba za to posypały sie punkty. Ale coz... 70% dobre nie jest, ale zle tez nie, wiec jestem to w stanie przezyc. Mam nadzieje, ze jak mowia, uczelnie nie wezma tego pod uwage. W ogole jak sie potem dowiedzialam to tematy byly kosmiczne. Kraje anglojezyczne, polityka ONZ... przejechalabym się na tym, i chyba nawet 6 punktow bym nie miala. W ogole kilkarazy w panikę wpadlam. Zapomnialam jak jest obj±ć kogos - embrace. Fajnie musiało to wygladac... Małe ubrane na szaro cos w okularach, powtarzajace w kolko "you can" i wymachujace rekami jakby chcialo kogos przytulic. Hmmm to chyba byl jedyny wyraz, ktorego mi zabraklo. I jeszcze ta sentencja... Cytat jakiego pana Travel-costam. Oczywscie nie mogli zapytac sie co znaczy sentencja, czy jak rozumiesz naglowek. Ustosunkuj sie do cytatu Johna Travel-co¶tam. Siedze i głowkuje... Cholera! Jakie travel?! Jakie podroże?! Na szczescie szybkie rzut okiem na karte i wiedzialam, ze chodzi o sentencje. Jakos wybrnęłam... Mogło byc gorzej... Nistety nie wziełam ich ani na wiedze, ani na oczy i nogi... za duzo bab w komisji. Na polski postaram sie wziac na litosc... Hmm musze popracowac na tym moim angolem. Kurde przydalo by sie gdzies wyjechac na wakacje. Tylk kasa... chyba pojde do roboty. Juz raz szorowalam podlogi. Zarobie na bilet i sobie gdzies pojade. Hmm teraz spanko. Co prawda przekimałam dzisiaj cale popoludnie ale jeszce mi malo. Po tym stresie to bede do siebei przez miesiac dochodzic...