22.01.2005 :: 21:30
Buuuu z wieczorku z A. nici, a zapowiadalo sie tak fajnie... Szkoda, trzeba to bedzie na kiedys przelozyc. Wybacz mi Agus, obiecuje, że nastepnym razem juz nikt nam nie przeszkodzi... obejrzec film, oczywiscie. Udało mi sie spełnic jedno z noworocznych postanowien. Chociaż tak wlasciwie to nie mi, bo je dostalam. Podziekowania dla pewniej osobki. Tylko tak mi troche glupio cos dostawac za friko... A propos filmow to nadal jestem pod wrazeniem wczorajszego. Chyba powinnam przestac ogladac, bo zbyt mocno je przezywam. Ostatnim razem kiedy, nie moglam spac, bo wciaz mialam pewne sceny przed oczyma, to bylo wtedy, jak na ekrany weszly "Stygmaty". Przez pol nocy przewracalam sie z boku na bok, a gdy juz udalo mi sie przysnac to zaczynaly sie snic jakies glupoty, po ktorych budzilam sie niemal z krzykiem. Wczorajaszy obraz smierci kobiety, na skutek oblania wrzatkiem stanel mi przed oczyma i do teraz to widze. Nie bylo tam krwi, czy zmasakrowanego ciala. Jednak bylo to ukazane w sposob tak przejmujacy, tak niesamowicie oddzialujacy na widza... z jednej strony przepiekna sceneria, swietna dekoracja, a z drugiej tragiczna smierc i traumatyczne przezycia malego dziecka, obarczonego wina o smierc matki. Dla mnie to bylo cos starsznego... Osobom slabym psychiczne stanowczo odredzam "Księgę Diny". Mi chyba pozostala blizna na psychice... A moze jestem prewrażliwiona...? Film warto zobaczyc, bo jest naprawde dobry. Wartosciowy... mila odmiana po hollywoodzkich gownach. Świetna gra aktorów, genialna muzyka i co najważniejsze nietuzinkowa fabula. Rany... moj pamietnik bardziej przypomina zeszyt od polskiego. Opisuje swoje przezycia i przechodzę do podsumowania calosci... To juz chyba zboczenie...