19.01.2005 :: 13:06
Z dnia na dzien coraz gorzej dogaduje się z ojcem. Dobrze jest, ze w ogole ze soba rozmawiamy. Moze nie tyle rozmawiamy co wytykamy sobie zlosliwe. Problem jest w tym, że dla niego sa to żarty, a ja mu dogaduje z czystej checi odwewtu za jego zachowanie. Kiedys byl dla mnie tata... moze i by do dzisiaj to zostalo. Niestety robil i robi wszystko, by byc tylko ojcem, ktorego zachowanie toleruje sie tylko dla tego, ze sie musi. Tak naprawde to nigdy nie mialam taty, zawsze byl ojciec. Kiedys nie widzialam tego... a moze nie chialam widziec? Czasem zazdroscilam innym dzieciakom, tych zabaw z tata, i przede wszystkim uwagi, zainteresowania. Wycieczek rowerowych, spacerow, wypadow do kina... zawsze musiałysmy sie o wszystko wykłocac. Czas, ktory nam sie nalezal, wydzierac sila... Moj gdy nie byl zajety robieniem pieniedzy, zawsze znalazl sobie jakies towarzystwo, byle tylko nie musiec spedzac czasu z rodzina. Nigdy nie pomagal mi w nauce, mimo ze wielokrotnie porsilam go o pomoc. Łaskawie sprawdził, gdy juz stałam nad nim i trułam mu do ucha. Kiedys kumpel powiedzial mi, że mam fajnego tate, gdy wszedl on do kuchni i zaczal z nami zartowac... Wtedy bylo mi milo... Moj ojciec zawsze byl mistrzem gry pozorow. Oficjalnie zawsze bylismy kochajaca sie rodzina. Cudowna zona, udane coreczki, tatus zakochany w swoich kobietach... Gdy tylko zamykaly sie drzwi, znikal... Zawsze znalazl jakis powod, byle tylko nie spedzac czasu z nami. Wczesniej byli to sasiedzi, znajomi... teraz jest internet i czat pełen obcych ludzi, o niebo ciekawszych od nas, z ktorymi mozna pogadac, pozartowac i posmiac się. Nie to co nudna rodzina. Dzisiaj zdenerwował mnie. Rozmowa w samochodzi zeszla na sport. Blyskotliwy zart tatusia "Sport?! Chyba lezakowanie całymi dniami na kanapie hahahaha" Hmm ciekawe spostrzezenie, zwlaszcza jak na kogos, kto cale dnie spedza, klepiac z obcymi o pierdolach. Tylko zastanawiam sie, skoro dnie spedzam na wersalce to jakim prawem u mnie w pokoju jest zawsze porzadek... krasnoludki? A ładne oceny w szkole to same sie w dzienniku pojawiaja... Jeszcze pare miesiecy temu nie umialam sie z tym pogodzic. Teraz juz to jakos splywa po mnie, chyba pogodzilam sie z faktem, ze nigdy taty miec nie bede. Modle sie tylko o to, by nie stac sie taka dla moich wlasnych dzieci... Najbardziej jest mi zal mamy, bo ona wciaz walczy... i czasem placze po cichu. Jego nigdy nie ma, nawet wtedy gdy jest w domu...