13.01.2005 :: 16:00
Dekoracji ciąg dalszy... Dzisiaj na szczeście wszystko nabrało już ostatecznego kształtu. Ci co wczoraj opierdzielali się, wzieli się wreszcie do roboty i jakos dokonczylismy przeklete girlandy, co prawda z pecherzami na palcach. Dobrze, ze nie musialam jeszcze pompowac tych balonow bo chyba juz nie bylabym wstanie nawet siedziec. Najgorsze jest jednak to, że kazdy chce wszystko zrobic po swojemu, mimo, ze wiekszoc jest zupelnie innego zdania. Mowisz cos na glos, a jakas pinda od razu komentuje ze glupio czy brzydko i w dodatku uważa, że wszystko jest w najlepszym porzadku (a w rzeczywistosci jest ni z gruszki ni z pietruszki i jeszcze krzywo na dokladke) - zabic taka to malo...! Najfajniejsze sa jednak poczatki roboty - tlum ludzi stoi i gapi sie jak ciele w namalowane wrota, po czym zaczyna jakby nigdy nic bawic sie balonami. Dopiero jakies pol godziny pozniej 80% osob siada sobie spokojnie na laweczkach, a reszta zabiera sie do pracy. Miedzy nimi pałeta się kilka pusciutkich panienek, szukajac dla siebie zajecia, po czym po pietnastu minutach stwierdzają, ze jednak moga uszkodzic sobie tipsy i zaprzestaja na pałętaniu się i/albo zagadywaniu chlopakow pompujacych balony. Należy jeszcze wposmniec o osobach, ktore przyszly niewyznaczone jakoze wczoraj niezbyt sie przykładały, wiec teraz chodza złe na cały świat i usiłuja udowodnic jakie to sa niezbedne, w gruncie rzeczy nie robia nic... no przepraszam tylko pierdziela głupoty. Trzy godziny pozniej w sali zostaja juz jednak tylko ci, ktorzy naprawde chcą cos zrobic i robią. Po czym po kolejnych dwuch przychodzi wc-dyrka i wypieprza wszystkich, mowic ze na dzisiaj wystarczy. Po prostu zajebiście...