Czy ja naprawde jestem taka zła...?
Już nie płacze, nie smuce się, nie cieszę, nie okaleczam w imie pokonania bolu... nie mysle.
Czuje sie wyprana z emocji. Romawialismy, widziałam rozmowy, ktorych wolałabym nie widziec. Juz wiem, co moj ukochany o mnie mysli.
Jestem manipulatorką. Po raz pierwszy rozpłakałam się naprawde. Posądził mnie o oszustwo. Jakbym umiała beczec na zawołanie... Kilka razy zrobiłam smutna minkę by nagiąc go na cos, a za pierwszymi szczerymi łzami... heh szkoda mówic. Poczułam się, jakby mnie ktoś zdzielił kijem w głowe.
"Nie wiem czy mnie kocha, czy jej się tylko wydaje... zapamietac na przyszlosc: nigdy wiecej nie wdawac sie w zadne zwiazki przed studniowkami ani z osobami majacymi sklonnosci do nauczania w szkolach srednich...ale jak ona placze/udaje ze placze probujac cos wymusic..." to mnie boli najmocniej...
W żałobie po samej sobie... |