27.12.2004 :: 22:26
Rany... jestem zmienna jak pogoda w górach. Wczoraj byłam przygnębiona i rozżalona, a dzisiaj calutka w skowronkach... Fajnie jest być zakochanym... Leżeliśmy przytuleni, obsypując się pocalunkami i było cudownie... Nadal czuję na sobie zapach jego perfum... Długo czekałam... koleżanki zmieniały chłopakow jak rękawiczki, a ja wciąż byłam sama. Nie było mi z tym źle... jednak czasem czułam, że brakowało mi czegoś... ciepłych słow, spacerów "za rączkę"... Aż w końcu zjawił się On... Ukochany, przyjaciel, korepetytor, przewodnik (po najpiękniejszym mieście w Polsce), masażysta i informatyk w jedym (należy także dodać, że świetnie gotuje). I poczułam sie jak księżniczka... piekna, kochana, adorowana... Dzisiaj też tak się czułam, jak zawsze gdy jestem z Nim... Wczoraj... przygnębiła mnie ta nagła zmiana planów... O jeden dzień czekania dłużej... nie widzieliśmy się tydzień. "Uroki" związkow na odleglość... Wynagrodził mi ten dzień. Znow poczułam się jak ksieżniczka... przy Nim zawsze się tak czuję... Uwielbiam zachwyt w jego oczach gdy na mnie patrzy, radość z otrzymanego prezentu (o który tak bardzo martwilam się, że się nie spodoba), spokój malujacy się na twarzy, gdy leżał przytulony do mnie, ciche rozmowy o wszystkim i o niczym... Jestem szcześliwa...