22.12.2004 :: 15:54
Chcesz usłyszeć bajkę? Bardzo dziwną bajkę, wrecz glupią i niedorzeczną. Jak w każdej bajce, i tutaj także istnieje bohaterka. Nie jest piękna, brzydka raczej też nie. Można by rzec, że księżniczka. Ma swoją "komnatę" w "pałacu", stroje jakie chce, przyjaciółki, kochająch rodziców, ktorzy gotowi są spełniać jej życzenia. Jest inteligentna i elokwentna... wydawać by się mogło, że lubiana przez otoczenie. Ma też swojego księcia z bajki. Takiego, jakiego zawsze chciała mieć, który świata poza nią nie widzi. Moja bajka, bajką do końca nie jest. Nie ma zakończenia, nie ma też morału. Właściwie nic rzeczowego w niej nei ma. Poza jednym... pytaniem "dlaczego". Nasza dziwna "nie-do-końca księżniczka" w sumie ma, chyba wszystko czego każda dziewczyna do szceścia potrzebuje. A jednak... Mogła tam iśc, choć nie musiała. Co prawda nie szampan, ale barszcz lał się strumieniami, grała głośno skoczna świateczna muzyka, dookoła rozbrzmiewał chór radosnego śmiechu. Grono przyjaciół, doskonałą zabawa... Czego chcieć wiecej? A ona siedziała... po prostu siedziała. Usmiechała się... jednak to co nazywa się uśmiechem było w jej przypadku tylko suchym skurczem mieśni twarzy, odsłaniającym zęby. Spiewała... ale tak bez zycia, nic tylko kakofonia dzięków wygobywająca się z odchłani gardła... to wszystko. Była , siedziała, rozmawiała... Nie widziała w tym celu. Bo po co? O czym tu rozmawiać? Kto ją tu naprawdę znał? Kto mogł wiedzieć co naprawdę czuje, myśli? Zawsze odstawała... może nawet trochę na własne zyczenie? Może tak na prawdę nigdy nie chciała być zrozumiana? Nie chciała dać poznać samej siebie... Czuła się inna... obca. Bała się odezwać, by nie wyjść na idiotke (co za mało bajkowe wyrażenie). Bała się grać silną, bo "kłamstwo ma krótkie nogi". Kim miała być, by wreszczcie poczuć się wartościową... akceptowaną? "Pałac"... jej schronienie. Gdy tam wracała, zamykała się w swej "komnacie", znów mogła być sobą. Usmiechać się cała duszą, z iskrą w oku. Śpiewać głosem z serca, aż do utraty tchu. Tutaj czuła się bezpiecznie. Tu słowo "akceptacja" nie istanialo... Księżniczka... jak inaczej o niej powiedziec? Dziewczyna, która powinna być szceśliwa. A może po prostu wymyśliła sobie problemy? Może masochistycznie postanowiła siebie trochę podreczyć, gdyż uznała, że życie bez cierpienia, nie jest prawdziwym życiem... Idiotka... Co może ona wiedzieć o świecie?! Ktos, kto na siłe utrudnia sobie życie. Heh... co za ironia losu. Ludzie cierpią, umierają, tracą zdrowie, życie, najbliższych, a ta wymysla sobie problemy. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Heh... nie prościej zadać sobie pytanie "dlaczego"?